Koniec Internetu, a minęło ledwie 15 lat…

Z jednej strony zapędy Władz do powszechnej inwigilacji swoich poddanych w Sieci i wprowadzanie cenzury – jak choćby w Polsce niesławny Rejestr Ksiąg Zakazanych ups… Rejstr Stron Zakazanych.
Z drugiej syndrom Google (youtube), Facebook’a (twarzoboga), Naszej Klasy.

Już na początku swojej obecności w Internecie zorientowałem się, że jest to środowisko, w którym czas płynie wielokrotnie szybciej niż w „normalnym” życiu.  Ludzie pojawiają się i znikają w tempie około 4-5 lat  – a nie 25 lat. Wraz z nimi firmy, marki itd.
Kto dziś pamięta altavistę, irc’a, lycos, napstera, ftp’a a, edonkey, icq?
Kto niedługo będzie pamiętał newsy,  myspace, naszą klasę, skype, strony www ?
Kto dziś pamięta, że Internet tworzyli „oszołomi” mający bzika  na punkcie swobody, wolności i śmiertelną alergię na komercję?
Teraz liczy się tylko komercja.

I tylko Internet wydawał się być wieczny.
A jednak…

Jeszcze przed chwilą dla wielu, wielu ludzi – przeciętnych zjadaczy chleba – Internet to była pewna ikonka na pulpicie

IE
Internet

teraz jest to serwis Nasza Klasa, Google, a za chwilę całym Internetem będzie twarzobóg (Facebook).
Nie zdziwię się jak za 5 lat  usłyszymy taki dialog:

– „A słyszałeś o stronach www?”
– „Nie, a co to takiego!?”

Dla użytkowników Naszej Klasy czy Facebook’a może nie istnieć nic innego. Dla nich Internet to będzie właśnie to – oni wchodzą do tych serwisów i nie wystawiają z nich nosa. Bo po co?

Jakie są tego zagrożenia wystarczy przypomnieć, że wówczas już nie zobaczycie fotek matek karmiących piersią – facebook usuwa takie zdjęcia uważając je za gorszące (sic!) .
To oczywiście tylko przykład absurdalnej cenzury, ale bardzo groźnej i nieobliczalnej. Bo potem nie zobaczycie czegoś innego co właściciele serwisu lub Władze uznają za niepożądane.

A  jak będzie uparci to usunie także Was.
A jak nie Was to jakąś nielubianą firmę, usługę itd.
I wtedy przestaniecie istnieć dla swoich znajomych i świata całego.

I to jest właśnie koniec Internetu, którego śmierć możemy właśnie naocznie obserwować.

Czy w miejscu Internetu powstanie coś nowego?
Czy jakiś bogacz wyniesie prywatne satelity w kosmos, zrobi serwerownię na jakimś skrawku Antarktydy nie zajętym jeszcze przez żaden kraj?
A może miliony ludzi stworzy gigantyczną sieć hostów połączonych drogą radiową?
Czas pokaże, ja się łudzę, że tak się stanie.

A co Ty zrobiłeś by zabić Internet?
Poświęcasz już cały swój czas twarzobogowi?
Głosujesz na obecnych polityków, którzy zabrali Ci demokrację a teraz zabierają Internet?
Pewnie tak, bo  przecież jako Internauta jesteś niczym, w ogóle się nie liczysz i nic nie znaczysz.

Dopisek:
A tu na onet.pl jest nowinka doskonale ilustrująca to co opisałem.
Zwróćcie uwagę jak łatwo usunąć kogoś niewygodnego i to, że używał on Facebooka’a a nie emaile, komunikatory itd. itp.

4 myśli na temat “Koniec Internetu, a minęło ledwie 15 lat…

  1. Imperia rosły i upadały na naszych oczach – co nas czeka, to tylko powtórka z historii: nie zdziwię się, jak za pięć lat usłyszę taki dialog:

    – “A słyszałeś o facebook’u?”
    – “Nie, a co to takiego!?”

    Dawniej nie można było sobie wyobrazić świata bez Microsoftu. Był tak silny, że państwo tak liberalne jak USA chciało go siłą podzielić. Teraz Miscrosoft jest jedną z wielu korporacji: musi bronić swojego podwórka i atakować na obcym, żeby zachować siłę. Pięć lat temu, kto by o tym pomyślał? Jestem spokojny o internet. Ideas are bulletproof (V).

  2. Moi klienci, nie wszyscy ale duza ich czesc twierdza/uwazaja ze google to przegladarka. Pewnie ktos powie ze maja racje, mowiac o CHROME.

    Otoz nie. Google – czyli dla przecietnego uzytkownika – wyszukiwarka, dla co niektorych to przegladarka.

    Druga rzecz. Jesli ich strony nie ma w google (powiedzmy ze juz ja robot szuka po dodaniu i cachuje), to znaczy ze ich probuje oszukac i ich strony nie ma. To nic, ze maja adres internetowy – „ale google mowi ze nie ma!”

    Kto ma racje JA ? czy GOOGLE? Oczywiscie, ze google – jakby ktos mial problem z rozstrzygnieciem tej kwestii.

    Swieta ikonka IE (czyli Internet Explorer) potocznie zwana Internetem, to do dzis obowiazujacy standard. Nie wiem czy Microsoft zrobil to nieswiadomie, czy celowo – ale efekt osiagneli musze powiedziec z duza skutecznoscia. Nie ma ikonki – nie ma internetu.

    Ostatnio robilem serwis dla polskiego klienta (w sensie z polski) i jakim jego zdumieniem byl fakt, ze nie ma mnie na Naszej klasie – przeciez wszyscy tam sa!

    Arnold ja to wszystko pamietam, korzystalem 🙂 oprocz altavista, byla jeszcze https://astalavista.box.sk/ i jak wlasnie sprawdzilem dziala do dzis. Czego tam szukalem? Pozostawiam jako moja prywatna sprawe.

    IRC, i prawa admina na kanale – to kiedys byl szczyt marzen. Jak miales znajomego admina i dostales OPA, to jak dzis byc chyba adminem na FB.

    „Okej Panie Piotrze, Pana strona jest gotowa. Od dzis procz Pana numeru telefonu, nierozlacznym dodatkiem na wizytwoce i ogloszeniu to Pana email i strona www, po ta zrobilismy, zgadza sie Pan ?”

    „Dobrze, rozumiem oczywiscie.” <—

    Jakis czas potem widze ogloszenie w gazecie tego Pana Piotra tylko z numerem telefonu. Pytam dlaczego nie zamiescil tam strony internetowej ani adresu email.

    "Ale po co ? Przeciez ja mam strone internetowa w internecie" – padla odpowiedz.

    Ktos mi zarzuci moze ze nie informuje klientow o tym jak to wszystko dziala. Oczywiscie ze informuje, nawet tlumacze (czego nie zawieram w cenie). No ale to tak jak Hawking tlumaczylby mi o wielkim wybuchu, strunach i ciemnej materii. No ja bym jeszcze skumal, ale chodzi mi o kontrast informacji z odbiorca 😉

    Strony WWW na szczescie nie wypadna z obiegu i tego raczej bym sie nie spodziewal. Jak widze z moich juz letnich doswiadczen to dopiero zaczyna funkcjonowac!!! Takze wrecz przeciwnie niz napisales. Powoli dochodzi swiadomosc, po co i co daja strony internetowe.

    Inna sprawa juz tyczy sie samego projektowania stron.

    "Prosze mi podeslac moze kilka innych logotypow, na pewno ma Pan jakies szablony!" Alez ja nie uzywam szablonow! "NIE ?" – zdziwienie klienta zdaje sie wyczuc przez telefon.

    Czasy sie zmienily. Dzis klient sam godzi sie na to by jego strona to byl szablon. To nic ze piec juz takich istnieje w sieci.

    "Aha a zdjecia do mojego portfolio prosze wziac od tego goscia ze strony xxx.xxx." !

    Alez nie moge, to nie Pana zdjecia, prawa auto… i tu zwykle nie moge skonczyc.

    "Ale co mi Pan tu gada – jak WSZYSCY tak robia"

    Stad wiem teraz, po co ludzie zaczeli dawac znaki wodne na zdjeciach.

    Czasem rece mi opadaja. Czasem sie denerwuje. Ogolnie whiskey lub inne srodki (z ktorych de facto zrezygnowalem juz – na razie) pozwalaja mi przezyc w tym "chorym" internetowym i realnym swiecie. Nie wyobrazam sobie jak mozna zyc na trzezwo, majac z tym wszystkim codziennie przez 10-12 godzin do czynienia.

    Swiadomosc ludzi i Internetu jest rowna ZERO (uogolniam). ZERO bezwgledne.

  3. Gambit:
    Tyle, że wielkość M$ nijak się miała i ma do POTĘGI Google. Ten koncern za chwilę będzie wiedział wszystko o ludziach, jak zechce to w parę milisekund o konkretnych ludziach. I co gorsza – podzieli się tą wiedzą z każdą Władzą.
    I niech nikt nie mówi, że uczciwi ludzie nie muszą się niczego bać.
    Poszukasz po tytule „jak zabić teściową”, ktoś akurat zabije Twoją teściową i… jest po Tobie. Dożywocie na podstawie poszlak 😉

    Michał:
    Zgadzam się z Tobą w dużej części.
    Oczywiście strony www w jakiejś postaci przeżyją, ale mam wrażenie, że będzie to taki margines sieci. Ciężar aktywności ewidentnie przesuwa się w kierunku serwisów. To widać po nk, facebook’u , sprzedaży przez allegro/amazon publikacjach na youtube itp. zamiast we własnym sklepie pod własnym adresem www itd. itp.
    Nawet z własnych nazw w poczcie ludzie nie chcą korzystać tylko wolą jakieś gmaile itp.
    Co do braku rozeznania klientów w czymś to z doświadczenia wiem, że w takich sytuacjach warto podchodzić do ludzi inaczej – po prostu przejmować na siebie całość decyzji itd. , a oni niech tylko płacą Tobie jako specjaliście. W końcu nikt nie mówi chirurgowi jak ma ciąć tylko zdaje się na jego umiejętności.
    Też pamiętam astalavistę, nawet nie wiedziałem, że ciągle istnieje!

    pozdrawiam
    Arek

Odpowiedz