Klub Eter – i ja tam byłem, colę i fantę piłem

Czyli słów kilka o nowym klubo-dyskotece otwartej niedaleko mnie bo tuż przy kinie Helios na ul. Kazimierza Wielkiego. Zaglądnąłem tam zaciekawiony nieprzebranymi tłumami kłębiącymi się na chodniku od paru dni.

Patrząc po cenach sobotniego wjazdu: 20 zł faceci i 10 zł kobiety – ta różnica to w ramach równouprawnienia czy parytetu? – przypuszczałem, że może być to coś w stylu wczesnego P1.  Czyli dla towarzystwa trochę innego niż przeciętni studenci. W części się nie pomyliłem – było typowe towarzystwo jakie nawiedzało kiedyś P1. Ale też i zdziwiłem bo jednak tak na oko połowę stanowili studenci, w tym dużo  zaciągających po hiszpańsku (skąd się tyle tego wzięło we Wrocławiu?). Z tego co podsłuchałem niektórych, ta studencka brać przybyła wiedziona ciekawością – jako i ja.  Ciekawe czy nie odstraszy ich panująca tam drożyzna. Pożyjemy, zobaczymy.

Na razie ilość towaru – czy też ciach, jak to dzisiaj mówi młodzież – była nad wyraz zadowalająca.  Do tego sympatyczna i naprawdę urocza żeńska obsługa.  Palce lizać! 🙂
O męskiej się nie wypowiem bom się nie przyglądał.

Generalnie bawiłem się tam dobrze, choć są minusy, które warto byłoby poprawić. Wymienię je, a nuż ktoś władny przeczyta i poprawi:
1. Upierdliwe wejście. Brak osobnego wejścia dla VIPów, ludzi z zarezerwowanymi miejscami oraz powracającymi po chwilowym wyjściu powoduje, że wszyscy oni muszą tłoczyć się razem z plebsem. To zraża bo takie osoby powinny wchodzić poza kolejnością np. drzwiami obok – otwieranymi nie wiedzieć czemu tylko wychodzącym. Inaczej szybko się zniechęcą. Nikt nie lubi stać kilka razy w kolejce, albo być traktowany na równi z innymi gdy płaci dodatkowo za miejscówkę a stolik czeka na niego pusty, co jest także stratą dla klubu.
2. Przy zamówieniu kolejne zaskoczenie: brak jakichkolwiek przekąsek typu paluszki, orzeszki, czipsy.  Jednak po kilku godzinach pląsania przydaje się coś do skubnięcia, a tu przykra niespodzianka – ni ma!  Zaś głód jest raczej dokuczliwym doznaniem, skłaniającym do szybszego opuszczenia lokalu, więc to kolejny strzał we własne kolano 🙁
3. Muzyka na głównym parkiecie dramatycznie monotematyczna! Ja rozumiem, że rąbanka jest w modzie, ale czasem przydałoby się jakieś jej urozmaicenie. To, że są jeszcze dwie inne naprawdę malutkie wnęki udające sale (jedna kompletnie nie klimatyzowana) nie usprawiedliwia monotonii na głównej sali. Tym bardziej, że ta za szklanymi drzwiami była zamknięta dla ogółu – trwało tam kawalerskie.  W sumie takie zamykanie się to też bez sensu.
4. Głośniki przesterowane. Czy naprawdę trzeba suwak głośności przesuwać POZA zakres możliwości sprzętu? Czy doczekam się kiedyś wreszcie jakiejś dyskoteki, gdzie muzyka będzie pięknie oddawana, a nie bezsensownie przegłośniona 🙁
4. Podają tam niestety colę, a nie pepsi , to tak niewybaczalne, że byłem gotów  wyjść do P1. Jedynie uroda obsługi mnie od tego odwiodła 🙂
5. Dramatycznie źle został dobrany rodzaj wykładziny przy stolikach bo bydło żujące gumy pluje nimi na podłogę,  następnie wciska się toto w siateczkę wykładzinową  i potem człowiekowi do butów. Bardzo nieprzyjemne wrażenie gdy się podnosi stopę razem z wykładziną.
5. Galeria wokół parkietu jest fajnym pomysłem, ale stanowi niebezpieczeństwo dla tańczących poniżej na parkiecie.  Podpici ludzie nie kontrolują już się w pełni i komuś w końcu wyśliźnie się szklanka z ręki i nie daj boże trafi kogoś w głowę. Tam bez dwóch zdań powinna być rozpięta jakaś ochronna siateczka na taką okoliczność. Tym bardziej, że wystarczy jeden taki incydent by zrazić klientelę do odwiedzania tego lokalu.

To tyle na gorąco. Wyśpię się to może jeszcze coś skrobnę.

Odpowiedz