Przetargi, czyli hodowla korupcji i kosztów.

Przetargi – miały być panaceum na korupcję, rozwój konkurencji i maksymalne obniżenie wydatków przez wszelakie instytucje publiczne, rządowe, samorządowe. Wyszło jak zwykle….

Na papierze wygląda to elegancko, ale w rzeczywistości przetargi stały się jedynie listkiem figowym do przykrycia niebywałej korupcji i ekstremalnego trwonienie publicznego grosza.
Na dodatek, skutek uboczny hiper-formalistycznego podejścia, makabrycznie przeciągają w czasie wszelkie inwestycje, w niebezpieczny sposób hamując możliwości rozwoju.

Weźmy dla przykładu Wrocław. Pierwszy artykuł – miasto straci 170 milionów (sic!) – za tą kasę miasto mogłoby kupić 100 tys. przyzwoitych komputerów i podarować je mieszkańcom, którzy ich nie mają – bo sąd odrzucił ofertę najtańszego wykonawcy z powodu jego błędu w obliczeniu kosztu 3 kloszy na kwotę… 47 zł! Ale to dopiero początek bo oferta następnego w kolejce wykonawcy prawdopodobnie też zawiera jakiś błąd, przecinek postawiony tam gdzie nie trzeba czy cokolwiek i wtedy… nawet lepiej nie pisać.

Drugi artykuł – nie ma chętnych do remontu ani kamienic ani ulic. Na przetargi nikt się nie stawia!
Myślę sobie – kie licho? Nie ma chętnych do brania kasy leżącej na ziemi!?

Otóż nie! Chętni są, ale co z tego skoro miasto – oczywiście w dobrze pojętym interesie publicznym, a nie kilku wybranych firm – ma takie warunki wobec wykonawcy, że sprostać może im jedynie kilka firm, które JUŻ od lat wykonują takie roboty. Jak to się przekłada na możliwości uzyskania niskiej ceny, konkurencję itd. chyba nie muszę mówić 🙂

W sumie można by się było śmiać, że urzędasy wpadły we własne sidła i zrobiły sobie kuku promując od lat te same podmioty i niedopuszczając konkurencji, gdyby nie to, że to wcale nie jest śmieszne.

Ktoś zapyta – ale jak to!? Przecież to przetarg, każdy może… Otóż to! Nie każdy! Wytrwałych zapraszam do lektury kilku specyfikacji przetargowych. Nawet na tak głupie rzeczy jak dostawa papieru toaletowego do urzędu 🙂

Niewytrwałym podpowiem jak się organizuje przetargi, których zwycięzcy znani są z już z góry.

Na początek weźmy remont ulicy polegający na położeniu granitowego krawężnika. Czy to skomplikowane?
Wydawałoby się, że może to wykonać byle jaka firma, choćby ojciec z synem. Okazuje się jednak, że się mylimy! Musi to być cholernie skomplikowane bo wg urzędników taki krawężnik może położyć jedynie firma, która w ostatnich 5 latach wykonywała już takie prace na zlecenie miasta, która ma zatrudnionego na umowę o pracę człeka z odpowiednimi uprawnieniami itd. itp. Takich firm jest całe… 3 I wszystko jasne, prawda? 🙂

No albo ten papier do urzędu. Czy mógłby go dostarczyć dowolny producent? Nie! Specyfikacja wymaga by taki dostawca w ostatnich 5 latach…. itd. A takich firm jest całe… 3 . I wszystko jasne, prawda? 🙂
Albo wycina się producenta na rzecz hurtownika łącząc – rzekomo w interesie publicznym – zamówienie na papier toaletowy z zamówieniem mydełka w płynie. I już nie trzeba kupować – taniej – od producenta papieru toaletowego tylko kupi się od hurtownika co ma szerszy asortyment, ale dorzuca swoją marżę, którą to się oczywiście podzieli…. nie, nie – tylko czasem nie myślcie, że z członkami komisji przetargowej. 🙂
Oczywiście papier toaletowy to tylko przykład na wycięcie z przetargu producentów różnych dóbr na rzecz hurtowników.

Albo zamówienie na sprzęt komputerowy. Tu nieszczęśliwie firm jest więcej niż 3, które w ostatnich 5 latach…. itd., ale to też nie stanowi większego problemu jeżeli ktoś preferuje konkretną firmę 🙂
Wystarczy zapis, że obudowa komputera musi mieć nalepiony niebieski kwadracik z trzema literkami – autentyczne! – albo jak ostatnio… klawiaturę ze 102 przyciskami, a nie taką jak obecnie są powszechne.
I wszystko jasne, prawda?

Takich przykładów można mnożyć, tylko chyba już nie ma sensu. Tak samo jak nie ma sensu obecna ustawa o przetargach, a może i nawet sama idea przetargów nie ma sensu. Szczególnie jak do tych korupcyjnych patologii dorzucimy absurdalny formalizm, opieszałość sądów rozpatrujących odwołania itd. itp. to widać, że jesteśmy BARDZO BOGATYM społeczeństwem, skoro stać nas na taką patologię.

Jaka jest w takim razie moja rada?
Stworzenie KORPUSU NIEPRZEKUPNYCH, grupy ludzi, z której chętne podmioty będą brały JEDNEGO ODPOWIEDZIALNEGO za dokonywania zamówień na podstawie własnej wiedzy i rozeznania na temat tego ile co może kosztować żeby było dobrej jakości i w dobrej cenie, na temat firm, które są dobre, lepsze i gorsze itd. itp. Ludzi bardzo dobrze opłacanych, mających świadomość, że będą podlegać częstej inwigilacji i prowokacjom testującym ich uczciwość. Że niby nie ma nieprzekupnych? W takim razie zlikwidujmy sędziów i sądy – po co nam one skoro są przekupione?
Taki nieprzekupny od zamówień mógłby podpisywać umowy wg własnego wyboru lub – do części zamówień – stosować… losowanie. Wystarczy wyznaczyć przecież cenę i parametry – a następnie wylosować jedną z firm, z tych, które się zgłoszą i zobowiążą do dostarczenia towaru/usługi wg takiej ceny i parametrów.
W dodatku – czas realizacji zamówienia byłby niewspółmierny do obecnego! A czas to pieniądz i to nie tylko z powodu inflacji, ale i utraconych korzyści, czy też ponoszonych kosztów.

Czy jest ktoś kto uważa, że przy zaproponowanym przeze mnie rozwiązaniu byłoby drożej i bardziej korupcyjnie??

Jeśli tak to komentarz w górę, chętnie z uzasadnieniem.

5 myśli na temat “Przetargi, czyli hodowla korupcji i kosztów.

  1. ” Wieczorem zamieszczę na swoim blogu notkę o tym oszustwie, łącznie z ciekawymi informacjami prosto ze źródła, czyli onetu 🙂 ”

    No i?

  2. hej,to ciekawe co mowisz,wlasnie jestemw trakcie otwierania wlasnej firmy remontowo budowlanej.5984025 to moje gg.chcetnie bym sie ciebie poradzil

  3. „W czasie kiedy Trynkiewicz od rana do wieczora gościł we wszystkich stacjach telewizyjnych, przez sejm przeszła ustawa, która zmieniła prawo o zamówieniach publicznych – Od teraz przetargi mogą zostać utajnione. Posłowie przyjęli zmiany 295 głosami, przy 129 głosach sprzeciwu i 8 wstrzymujących się.prosze wklejac”

  4. ARNOLDZIE,

    Mimo, że mądry z Ciebie chłopak, to tym razem pleciesz bzdety takie jak te dziennikarzyny w publikatorach. Na dodatek, promujesz kolejną utopię, taką w stylu Mośka Korwina-Mikke, twierdząc, że dobrze zarabiający pacjent będzie nieprzekupny.

    Jak chodzi o same przetargi, to przeczytaj sobie książeczkę p.t. Prawo Parkinsona – dostępna w sieci jak plik PDF (za darmo). Jest tam rozdział, wprawdzie nie o przetargach, ale o rekrutacji pracowników.

    Pan Parkinson twierdzi (i słusznie), że jeżeli oferta rekrutacyjna (przetargowa) jest dobrze sformułowana, to zgłosi się DOKŁADNIE JEDEN PACJENT. I będzie to ten JEDYNY WŁAŚCIWY.
    Jeżeli zgłosi się np. dwóch pacjentów, to znaczy, że – albo płaca (cena) jest za wysoka, albo poprzeczka jest za nisko.

    Jeżeli nie zgłosi się nikt, to cena za niska, albo poprzeczka za wysoko. A jeżeli na ofertę zgłoszą się dziesiątki chętnych, to nie pozostaje nic innego jak wszystkie wyrzucić do kosza, bo z kilkudziesięciu pacjentów nie da się wybrać tego jedynego właściwego. I całą procedurę należy powtórzyć.

    Tutaj poczytaj sobie opinię o Prawie Parkinsona –

    https://www.google.pl/url?sa=t&rct=j&q=&esrc=s&source=web&cd=3&cad=rja&ved=0CDcQFjAC&url=http%3A%2F%2Fwww.racjonalista.pl%2Fpdf.php%2Fs%2C8340&ei=6ij_UqjwD4brywOOQA&usg=AFQjCNF6wBUuh8a9B7yQT_d4BHKTwxGkeA&sig2=UEvjoJY8xTcXmP_v0BTr_Q&bvm=bv.61535280,d.bGQ

    A tutaj masz tekst książki –

    https://www.czteryasy.com.pl/download/prawo_parkinsona.pdf

    Pozdrowienia,
    ROMAN WŁOS

Odpowiedz