Szukacie pomysłu na zarobek?

To zainwestujcie w sprzęt do robienia cukrowej waty,  a nie jakieś wydumane „biznesy” w Internetowe, które nigdy grosza nie przyniosą. Zatrudniacie potem „murzyna” i jazda  z nim na różne spędy rodzinne, sportowe, jarmarki, odpusty itp. srusty.
Takie stanowisko zarobi dla Was 300 zł na godzinę – dniówka imprezowa to będzie z 3 tys. zeta.   Jeden dzień i średnia pensja w kieszeni.

A jak ruszycie interes z 10 wózkami to już… cho… cho…cho… cho… zarobicie 30 tys. , czyli tyle ile przeciętny gostek przy politycznym korycie dostaje od jednego stołeczka (a ma ich wiele).

35 myśli na temat “Szukacie pomysłu na zarobek?

  1. ARNOLDZIE,

    Mądry z Ciebie chłopak, ale z tym tekstem to palnąłeś bzdurę taką jak zagorzały komuch albo jakiś kretyn-dziennikarz.

    Kręcenie waty to faktycznie dobre zajęcie dla tych, którzy mają z czego dokładać do interesu. Podobnie jak większość kapitalistycznych businessów, waciarstwo nie przynosi zysku, albo jakieś nędzne ochłapy.

    A podane przez Ciebie kwoty to po prostu non-science fiction. Jak chodzi o ewentualny zarobek, to – jak już tutaj pisałem – nie da się czegoś takiego wyliczyć zanim nie upłynie dość czasu od zakończenia działalności. Zarobek to jest przychód minus koszty czyli jedno równanie z dwiema niewiadomymi.

    Te Twoje kwoty to tak jak w radiu Erewań. Otóż 300 pln, ale nie w ciągu godziny lecz przez cały dzień i tylko w teorii. I nie zarobku lecz utargu. Albo nawet straty.

    Zanim palniesz kolejną bzdurę, to zrób sobie oszacowanie czasowe. Jedna wata kosztuje 2-5 pln zależnie od lokalizacji. Zrobienie jednej waty zajmuje 2-3 minuty zależnie od pogody (w wilgotny dzień czyli każdy letni wata nie wychodzi).

    Daje to wydajność 20-30 wat na godzinę czyli największy możliwy UTARG wyniesie 150 pln na godzinę. Ale tylko w teorii. W praktyce nie znajdziesz takiego miejsca aby non-stop była kolejka za watą. W dobry dzień, na dobrej imprezie sprzedasz 100-150 wat.

    Policz sobie koszt materiałów – kilo cukru to góra 30 wat, gaz, prąd, benzynę, itp. No i koszt najważniejszy – haracz dla organizatora imprezy – ostatnio chcą już powyżej 150 pln za to, że pozwolą ci tam handlować. A dobrych imprez nie ma więcej jak kilka w roku.

    Jeżeli jeszcze zatrudnisz ludzi, to strata gwarantowana. Znam wielu waciarzy – wszyscy robią to jako hobby, bo mają z czego dokładać. Dla niektórych jest to przykrywka dla nielegalnych interesów.

    Może Cię to zdziwić, dlaczego ludzie robią coś do czego dokładają. Ale taka już jest natura ludzka. Niektórych robienie takiego stratnego businessu wciąga niczym hazard. Nic na to nie poradzisz. A tak w ogóle, to większość ludzi wcale nie potrafi liczyć. Jeżeli mają inne źródła dochodu, to potrafią dokładać latami nawet o tym nie wiedząc.

    Pozdrowienia,

    ROMAN WŁOS
    (kandydat na prezydenta RP 2015,
    dumny, bo od zawsze BEZPARTYJNY)

  2. Wacik za 5 zł robił niecałą minutę a kolejka była przez cały czas – ani chwili przerwy.
    Może i trafił na dobrą imprezę – bo z dziećmi – ale tak czy siak utarg miał taki jak pisałem.

    Przy 2 zł za sztukę to faktycznie już cieniutko.
    A koszty materiałów to raczej grosze – ile idzie cukru na taki wacik? Łyżeczka czy jeszcze mniej? Gazu też niewiele.

    A że to teoria – oczywiście. Nie sądzę jednak by Ci co to robią dokładali do tego. Pensję dobrą na pewno sobie zarabiają.

  3. ARNOLDZIE,

    Ty te Twoje kwoty bierzesz z Twojej wyobraźni. Pomyśl jaką palnąłeś bzdurę z tymi 300 pln na godzinę zarobku.

    Po pierwsze, jak już wiele razy mówiłem, nie istnieje takie pojęcie jak zarobek w przypadku jakiejkolwiek działalności gospodarczej. Nawet pracownik najemny nie zna swojego ostatecznego zarobku.

    Zresztą sam o tym pisałeś twierdząc, że businessy nie mają zarobku lecz tylko CHWILOWĄ nadwyżkę przychodów nad kosztami. Ja bym do tego dodał – KOSZTAMI do danej chwili.

    Wiele kosztów wychodzi dopiero po długim czasie. Chociażby koszt eksploatacji samochodu czy jakiejkolwiek maszyny, np. do waty cukrowej.

    Po drugie, nawet gdy wata jest po 5 pln, i nawet gdyby jakiś wybitny talent sprzedawał watę z szybkością 60 sztuk na godzinę, to wychodzi mu UTARG 300 pln za godzinę.

    Pokaż Mi takie miejsce, gdzie przez 10 godzin NON-STOP daje się sprzedać 60 wat na godzinę. Nie mówię już o takim facecie, który przeżyje taką sprzedaż. A i tak miałby 3,000 pln UTARGU. Zarobek to UTARG minus KOSZTY, które nie są zna co najmniej do momentu zaprzestania działalności, a nawet wiele lat po zaprzestaniu.

    A cukru schodzi całkiem dużo – od 3-5 dag na jedną watę. Do tego patyczki – robi je niewiele firm – m. in taki pan gdzieś w Istebnej czy może w Wiśle.

    Znam temat waty cukrowej i wierz Mi, że nikt nie jest w stanie się z tego utrzymać. Niektórym udaje się dorobić coś do pensji lub renty czy emerytury. I to tylko gdzieś od maja do września. Potem gleba.

    Idąc Twoim tokiem rozumowania, można doradzić każdemu tak – inwestujcie w hamburgery. Półfabrykaty kupuje się za grosze, a gotowe sprzedaje po 5 pln. Kiedy sprzedasz 1,000 na dzień, to masz „zarobek” 5,000 na dzień.

    Zresztą dobry Mc Donald’s robi dużo większe utargi. Z tym, że pamiętaj, że można mieć utarg równy miliard dziennie, a i tak ponosić straty.

    Gawiedź i inne tępaki tego nie pojmują.

    Pozdrowienia,
    ROMAN WŁOS

  4. Zarobek w znaczeniu uzyskania pieniędzy (przychodu) z wykonanej pracy jak najbardziej istnieje, oczywiście nie jest tożsamy z zyskiem (urojonym) firmy.
    I ja to słowo użyłem potocznie, przecież nie będę pisać, że: jak ktoś szuka pomysłów na przychody…

    Co do kosztów materiałów to będę się upierał, że są symboliczne bo wychodzi mi, że gaz kosztuje 20 złotych za 10 godzin pracy, 200 patyczków to 15 zł ( 7,5 gr /szt) , cukier to niecałe 5 zł za kilogram.
    Koszty surowców na wacik (nawet przy 5 gramach na wacik) wychodzą mi w okolicach 0,5 złotego.

    Oczywiście kwestią dyskusyjną są tu przychody – jeśli w większości przypadków jest tak jak mówisz to cienizna.

  5. ARNOLDZIE,

    Dolicz do tego koszt dojazdu samochodem – jest on teraz ZAWROTNY. Do tego najważniejszy koszt to haracz dla organizatora imprezy. Osobiście poznałem takich durniów, którzy płacili 1,200 plnów za wstęp na imprezę, gdzie zrobili 800 plnów utargu.

    Jeżeli do tego doliczysz 1,000 plnów ZUS, to jest to faktycznie świetny business dla tych co mają z czego dokładać do interesu.

    Ale w każdym businessie najważniejsi są pacjenci. Wierz Mi, że dobry dzień dla waciarza to 100-150 wat. Ale takich dni będzie nie więcej niż 20-30 w roku.

    Pozdrowienia,
    ROMAN WŁOS

    p.s. Ciekawe dlaczego waciarze nie stoją na każdym rogu, jeżeli twierdzisz, że to dobry interes???

    p.p.s. Na dużą watę potrzeba około 5 dag, a nie 5 g cukru, jak napisałeś. Cukier to najmniejszy koszt. Chociaż i tak gdzieś jedna trzecia idzie na straty – oblepia maszynkę.

  6. ARNOLDZIE,

    I jeszcze jedna rzecz. Powiedz Mi na co komu przychód, jeżeli ponosi przy tym straty???

    Chyba, że jest się socjalistyczną firmą typu General Motors lub prezesem jakiejś spółki akcyjnej czyli socjalistycznej. Wtedy frajerzy płacą za twoje straty, a ty pławisz się w bogactwie.
    ROMAN WŁOS

  7. Waciki to był pierwszy lepszy przykład z brzegu. Mogły być waciaki albo walonki jeśli z Erewania to biznes. Wszystko lepsze niż e-biznesy oparte na dużej ilości odsłon, reklamie i marketingu, fejsach, pejsach pejczach i biczach.

  8. Każdy salon bilardowy to niezła pralnia w innym wypadku raczej nie opłacalne chyba, że ktoś ma dostęp do tanich i porządnych stołów. Ewentualnie kilka stołów do bilarda o kiepsko-średniej jakości jako dodatek do prowadzonej działalności.

  9. witam nie zgadzam sie z romanem takie miejsce to np karpacz. fakt praca sezonowa ale mozna sie odkuc a po sezonie zawieszasz dzialalnosc lub podpiac sie pod kogos. zakladajac ze cukier kosztuje 2 zl to wychodz 20 wat czyli 10 groszy plus gaz oplaty zusy srusy.

    P.S a ty roman zajmij sie lepiej zupa (zupa roman juz to widze https://www.youtube.com/watch?v=u6YKMTT3oRk )

    1. TOM,

      A Ty to piszesz na podstawie własnych doświadczeń czy te dane masz z (chorej???) wyobraźni???

      Widzisz, Ja jeżdżę po festynach i znam sytuację. Obecnie jest kompletna paranoja w kwestii opłat.

      Np. taki Tydzień Kultury Beskidzkiej w Szczyrku. Kiedyś płaciłeś 30 pln za dzień i dało się co nieco zarobić – oczywiście skromnie.

      Potem kasowali 50 pln za dzień – zarabiałeś 20 pln mniej. Potem brali stówę, potem 170, potem 300. A ostatnio robią przetarg – kto da więcej. Frajerzy dają po 500 pln, nawet 1000 pln za dzień. W ich biednych główkach chora wyobraźnia tworzy miraże wielkich zarobków.

      Tacy frajerzy tracą kasę, ale za rok na ich miejsce są już kolejni frajerzy gotowi stracić kasę. I tak business się kręci.

      Pozdrowienia,
      ROMAN WŁOS

      p.s. Jeżeli masz własne doświadczenia w tym temacie, to napisz coś o tym.

  10. Roman ma 100% rację. Również mam pewne doświadczenie w temacie waty cukrowej. Tak jak Roman napisał nie istnieją miejsca by non stop sprzedawać watę. Wraz z mężem zgłębialiśmy temat w Warszawie i okolicach na dużych imprezach i niestety skończyło się niezbyt ciekawie. Po jakimś czasie odrobiliśmy koszty związane z zakupem maszyny i stolika, ale prócz straconych całych weekendów nic Nam nie zostało. Może kiedyś było inaczej – teraz jest kaplica i gdyby mi ktoś zaproponował jeszcze kiedyś gdzieś stanąć i sprzedawać watę to bym się w głowę popukała. No chyba że ktoś jest organizatorem jakiejś olbrzymiej imprezy i zadba o to by nie było tam konkurencji. Nie wspomnę już o wielu mandatach nałożonych na Nas przez policję… Cieszę się, że się już tym nie zajmujemy. Sprzedaliśmy maszynę i powiem więcej – mamy taki wstręt do waty, że nawet swoim dzieciom nie kupujemy będąc na eventach. Roman w pełni się z Tobą zgadzam – kwoty żądane od organizatorów za to że zajmie się 2 metry są CHORE no ale głupich jak mówisz nie brakuje. Ja życzę wszystkim próbującym w tym temacie coś zarobić szczęścia – jednakże nikt mnie nie przekona że to dobry pomysł na jakiekolwiek pieniądze ! Pozdrawiam

      1. ARNOLDZIE,

        Widzę, że Ty w temacie waty cukrowej i niektórych innych tematach czerpiesz informacje z Twojej wyobraźni.

        Wiedz, że do kosztów miejsca musisz doliczyć koszty dojazdu. Rzadko kiedy uda Ci się znaleźć jakieś miejsce bliżej niż kilkadziesiąt kilometrów od domu.

        Niech to będzie tak circa about 50 kilometrów (ja jeździłem nawet na imprezy odległe o 200 km, także z Katowic do Wrocławia, ale to było w czasach gdy benzyna kosztowała 2,50 zł za decymetr sześcienny) czyli tam i z powrotem 100 km.

        Koszt dojazdu 100 km to kilkadziesiąt złotych. Dolicz do tego koszty sprzętu, surowców plus paranoiczne placowe i wtedy policz ile wata po góra 5 pln musisz sprzedać aby mieć na pokrycie kosztów.

        No i, niech się spieprzy pogoda, to masz tylko koszty i zero przychodu.

        Cieszę się, że wypowiedziała się osoba ZORIENTOWANA, bo inaczej mógłbyś myśleć, że ten ROMAN WŁOS to stary narzekacz.

        Pozdrowienia,
        ROMAN WŁOS

  11. Arku – koszty miejsca na dobrej imprezie to jedno, ale doliczyć również należy o czym zdajesz się nie myśleć – mandaty, kary nałożone przez Urząd Skarbowy i Sanepid. Proszę poczytaj podstawy prawne a wówczas dowiesz się czym grozi kupienie maszyny i próba zarabiania na tym ot tak sobie po prostu bez kasy fiskalnej i wszystkich wymaganych pozwoleń. Nie pisałam o kosztach cukru, patyczkach, agregacie prądotwórczym czy akumulatorze bo to przy ww. „kochanych opłatach” dodatkowych to faktycznie pikuś…

    Musisz się sam na własnej skórze przekonać bo widzę, że dobre rady traktujesz z przymrużeniem oka i wierzysz w swoje wyobrażenia.

    Pozdrawiam

    1. Ale ja nie podważam Twoich rad. Jeżeli ktoś się zabezpieczy przed mandatami i nie będzie licytował absurdalnych stawek za miejsce to zarobi czy nie?

    2. ZORIENTOWANA,

      Ja chodzi o policmajstrów, to oni na ogół niczego się nie czepiają, a nawet gdy się czepią, to z nimi da się najłatwiej podyskutować.

      Najgorsza jest straż miejska. A jak chodzi o skarbówkę, to Ja takiego jednego pacjenta posłałem na drzewo. To znaczy, powiedziałem Mu, że u Mnie kasy nie znajdzie, więc niech sobie idzie do Biedronki, Tesco, Auchana lub innych potentatów.

      I On o dziwo sobie poszedł. Natomiast pewien Mój znajomy na dzień dobry zapłacił 200 pln za próbę sprzedaży waty cukrowej oraz pop cornu. Do tego zapłacił 450 pln za miejsce. Dojazd to jakieś kolejne 150 pln czyli 800 pln kosztów na dzień dobry. Za jeden dzień stania na imprezie.

      Pozdrowienia,
      ROMAN WŁOS

      p.s. Zorientowana – chcesz zarabiać – nie tylko na imprezach – ale gdziekolwiek, to poprzyj Moją osobą w tegorocznych wyborach prezydenckich. Na teraz potrzebne są podpisy na listach poparcia. Listę możesz wydrukować z internetu stąd –

      https://romanwlos.cba.pl/index_pliki/lista.pdf

          1. DAWIDZIE,

            (Ale masz ładne Żydowskie imię). Zgodnie z Konstytucją RP nie musisz mieć żadnych dokumentów. Zgodnie z praktyką występującą w tym szambie zwanym RP musisz mieć wszystko, a i tak będzie to za mało.

            Pamiętaj, że pragmatyzm powinien być Twoją zasadą działania.

            Pozdrowienia,
            ROMAN WŁOS

            p.s. Po prostu kupujesz maszynę (bez atestu PZH, bo taniej), kupujesz cukier, butlę propan-butan (to samo co LPG), akumulator (może być z demobilu). No i zaczynasz działać.

            Albo możesz tak, rejestrujesz działalność (od pierwszego dnia liczą Ci ZUS – około 1000 pln/miesiąc lub około 500 pln/miesiąc gdy nie miałeś działalości przez ostatnie 5 lat).

            Kupujesz maszynę z atestem (cena kilka razy wyższa), załatwiasz sobie tzw. lokalizację (dodatkowwe koszty).

            I po dwóch miesiącach zadajesz sobie pytanie – gdzie się podziały Twoje pieniądze. A po trzech miesiącach lądujesz na bezrobociu, no i myślisz jak tu spławić komornika.

  12. Witam wszystkich,
    Komentarze podzielone na dwie grupy,negatywne zapewne waciarzy/bo poco naganiac konkurencje/a pozytywne zapewne ludzi szukajacych zarobku w trudnych czasach.
    A oto moja przygoda z wata,zaczela sie w 2010 roku,wracalem z kontraktu z Hiszpani i na targach w Barcelonie sprzedawali wate/w dziecinstwie bardzo ja lubialem/podszedlem spytalem gdzie mozna kupic taka maszynke ,dostalem adres sklepu pojechalem i kupilem ,zaplacilem 434 euro.Wrucilem do Polski i z poczatku wogule nie myslalem o sprzedazy tej waty,robilem ja dla siebie,albo na grilu dla znajomych.Szukajac pracy i nie mogac nic znalesc/pochodze z okolic Zakopanego/spotkalem znajomego po rozmowie z nim poszlem za jego rada zalozylem dzialalnosc,wyrobilem ksiazeczke sanepidu i zaczolem sprzedawac wate.Pierwszy rok byl kiepski zwlaszcza ze dzialalnosc rozpoczalem na jesien,ale zato kazdy nastepny jest wspanialy.
    Wiekszosc pisze o wysokich kosztach wynajmu placu,ja sie z tym nie zgodze bo istnieje sposob na to by te koszty byle bardzo niewielkie.Druga zecz jesli gdzies mnie nie zapraszaja to sie nie pcham,jesli zaprosza to placowego nie place.
    Na dzien dzisiejszy koszt wykonania jednej waty to max 0.50zl/w tym patyczek, kolorowy i wielosmakowy cukier,no i prad bez znaczenia czy z sieci czy z agregatu/
    Do pracy kazdy musi dojechac,wiec ten wydatek bez wzgledu na to gdzie pracujesz kazdy go pokrywa.
    Sredni dzienny zysk to 230zl,srednio pracuje 23 dni w miesiacu.Z sumy ktora wychodzi trzeba odjac KRUS 460zl +paliwo 800zl+68zl koszty utrzymania samochodu,no i podatek.
    Na miesiac wychodzi na czysto po wszystkich oplatach okolo 3tys zlotych.Dla mnie wspaniale,jest to dla mnie wystarczajaco.

  13. GONZO,

    Ty jesteś przykładem kolejnego idioty, który swoją chorą wyobraźnię uważa za rzeczywistość.

    Powiedz Mi jak Twoja chora wyobraźnia widzi to „zapraszanie”??? Pacjenci do Ciebie dzwonią, piszą czy co??? No i mówią – przyjedź pan do Nas z tą cudowną, kolorową watą, bo My mamy kupę dutków i chcemy je wydać u pana???

    I tak dzień w dzień – średnio po 23 dni na miesiąc przez okrągły rok??? No i ten „średni zysk dzienny”??? (Ja mam też zyski, ale są to zyski nocne).

    No i ten prąd – wiedz, że kilowatogodzina z agregatu to koszt co najmniej 5 pln – jak chodzi o sieć, to nie wiem ile kosztuje Cię kilowatogodzina.

    Mimo wszystko fajnie masz, że tatuś Cię utrzymuje, a Ty sobie robisz watowe (a może waciulskie) hobby. Ja ciągle spotykam takich hobbystów.

    Pozdrowienia dla waciulów,
    ROMAN WŁOS

    p.s. Przy takich zarobkach, to mógłbyś sobie kupić słownik języka polskiego.

  14. Poco mi slownik skoro Pan sie doczytal to nie jest tak zle.
    A co do reszty Panskiej wypowiedzi to powiem tak,aktywni i zaradni zarabiaja,natomiast niedolezni i niezaradni narzekaja i marudza,zawsze tak bylo ,jest i bedzie.

    1. Antoś, wiedz, że PAN Włos, nie dość, że nie narzeka to na dodatek zarabia Prawdziwe Pieniądze.

      Dlatego Pana Włosa nic a nic nie interesują te Twoje debilne propozycję.

      Pozdrowienia,
      PAN Włos

  15. Ja mam szybkie pytanie, placowe w „mocnej” nadmorskiej miejscowości w okresie początek czerwca do końca sierpnia wychodzi 1500zł/miesiąc. Muszę zatrudnić pracownika ( sam 100m obok jestem w innej działalności) za około 2tys miesiąc. Pakowalibyście się?

    Parę kosztów mi odchodzi typu benzyna i inne rzeczy.

    Będę bardzo Wam wdzięczny za werdykt opłacalności i ewentualne rady.

    P.S Robiliście watę nad morzem?

    1. Darku,

      Spróbuj przez jeden miesiąc i zobacz ile Ci zostanie kasy na czysto. Jednak wiedz, że z 1500 pln/miesiąc można wynająć duży sklep. Więc 1500 pln placowego, to wygląda na szukanie frajera.

      Znam takich co dają 1500 pln za jeden dzień placowego. Ale idiotów nie brakuje, więc trzeba ich doić ile wejdzie.

      Zależy wszystko jakie będziesz mieć przychody oraz ile będziesz mieć marży. Ja mam rzeczy, które kupuję po 0,90 pln, a sprzedaję po 15-20 pln, ale przychód jest zbyt mały, więc zysku jest tyle co kot napłakał.

      Pozdrowienia,
      ROMAN WŁOS

    1. Od zawsze mówiłem, że zarzut „prania pieniędzy” to taki wygodny dla Władz paragraf – każdemu można to zarzucić.

Odpowiedz