Indie nas odstawiły w kwestii nowoczesnego systemu rozliczeniowego. I znowu zostaliśmy w tyle za (byłym) Trzecim Światem.

Narodowy bank Indii wprowadzając dwa miesiące temu Unified Payments Interface (UPI) odstawił nas w tyle o całe pół pokolenia w kwestii nowoczesnego systemu bankowego, rozliczeniowego i płatniczego. W sumie to odstawił cały świat, ale to marne pocieszenie. Tak czy siak od momentu wprowadzenia UPI, system finansowy w Indiach stał się mocno konkurencyjny i otwarty. Tak dla zwykłych indyjskich „Kowalskich” jak i firm chcących na nim operować. I jest to doskonała wiadomość dla wszystkich bo nie tylko wieszczy kres dominacji upierdliwych i kosztownych amerykańskich firm (np. PayPal, Visa, Mastercard) w kwestii rozliczeń finansowych, ale przez swą otwartość otwiera możliwości także dla naszych firm. O ile tylko sobie je uświadomią i zechcą zawojować rynek prawie 500 mln użytkowników (na dziś).
Mamy w Polsce ciekawe rozwiązania jak Billon czy Blik, ale są to systemy ograniczone do poszczególnych banków i nędzne namiastki tego co jest możliwe dzięki UPI. Co ważne – Indie nie są krajem zamkniętym jak np. Chiny.  I o ile nie wszedłbym w żaden system finansowy pochodzący z Chin (chyba, że zaszłyby tam radykalne zmiany, także mentalne) to zupełnie inaczej wygląda sprawa z Indiami. Nie obawiałbym się trzymania tam swoich środków bardziej niż obawiam się gdy są w polskim banku czy na koncie PayPala (gdybym je miał). A rzekłbym, że nawet mniej.
Jak działa UPI?  Zakładasz konto w banku, tworzysz swoje wirtualne nazwy, dowolną ilość, np. jankowalski albo numer_telefonu (to ostatnie wydaje mi się niezbyt bezpieczne). Gdy chcesz zapłacić podajesz sprzedawcy nazwę, on generuje „wezwanie do zapłaty” i system wysyła je do Ciebie. Możesz je jednym kliknięciem zaakceptować lub odrzucić. I gotowe. Kasa znika z Twojego konta i jest na koncie sprzedawcy. Prowizja? 0,5 rupii indyjskiej od transakcji czyli jakieś… 3 grosze! 3 grosze od transakcji! To teraz porównajcie sobie tą opłatę z kosztami rozliczeń kart , paypal itp.  Takie prowizje to marzenia każdego internetowego sprzedawcy. I chyba nie trzeba być geniuszem by czuć, że ich szefowie właśnie trzęsą portkami ze strachu, bo jak już Hindusi przećwiczą ten system u siebie to na pewno wyjdą z nim na cały świat.

Dodam jeszcze, że posługując się tą wirtualną nazwą można także wypłacić pieniądze z bankomatu, kasy banku itd. itp.  System ma wiele możliwości – np. Władze mogą bez trudności identyfikować beneficjentów pomocy społecznej, wysyłać na takie nazwy becikowe, 500 rupi itp. 😉 . Można oprzeć na tym systemy wiarygodności itd. Zainteresowani mogą się zapoznać z jego specyfikacją i… podbijać rynek z setkami milionów użytkowników a wkrótce pewnie z miliardami 🙂

ps
Poprawiłem z „całe pokolenie” na „pół pokolenia” ponieważ zreflektowałem się, że w tym systemie płatności nadal wiodącą rolę odgrywają banki.  Prawdziwa zmiana nastąpi jak KAŻDY Kowalski będzie sam dla siebie centrum rozliczeniowym bez wścibskiej inwigilacji banku i Władz. Czyli w pełni zdecentralizowany system rozliczeniowy w tym taka elektroniczna gotówka. I pewnie z powodu braku inwigilacji długo się tego nie doczekamy 🙁

3 myśli na temat “Indie nas odstawiły w kwestii nowoczesnego systemu rozliczeniowego. I znowu zostaliśmy w tyle za (byłym) Trzecim Światem.

  1. Arnoldzie, zaintrygowało mnie zdanie o eletronicznych walutach, co sądzisz o bitcoinie? Wróżysz mu przyszłość czy raczej upadek?

    1. Nie nazwałbym bitcoina elektroniczną walutą. Teraz to zdecydowanie system pośredniczący w błyskawicznych płatnościach między osobami w dowolnym miejscu na świecie.
      Bitcoin już ma tak rozbudowaną infrastrukturę, że raczej się utrzyma. Mimo, że teraz Ethereum trochę go podgryzie, to raczej pozostanie już w użyciu.
      Ale ostatecznie (w dłuższym przedziale czasowym) to wszystko upada 🙂

Odpowiedz