Nurtuje mnie ostatnio taka myśl…

Czy w ogóle możliwe jest istnienie pieniądza obywatelskiego, czyli nie emitowanego i nie kontrolowanego przez banki i Władze,. W efekcie niemożliwej do psucia przez rządy?

Oczywiście ta myśl nasuwa mi się coraz częściej w kontekście nieuchronnie nadchodzącego ogólnoświatowego krachu walutowego spowodowanego okradzeniem ludzi przez rządzących z ich pieniędzy. Tak właściwie to ludzie już zostali okradzeni, tylko jeszcze to do nich nie dotarło. A gdy dotrze….
No dobrze, wracając do nurtu.
Proszę nie napominajcie mi tu o diamentach czy złocie bo te rzeczy dziś już nie są w stanie pełnić roli ogólnie używanego pieniądza – nie dają się zdematerializować a i ich zasoby są za małe w stosunku do ludzkiej produktywności.
Proszę także nie przywoływać przykładów wirtualnych pieniędzy  z jakichś gier czy o bitcoinie  itd. Mi chodzi o walutę całkowicie wymienialną i akceptowaną przez ludzi na całym świecie.
Tak sobie myślę, że teoretycznie, gdyby jakaś duża grupa ludzi – np.  kilkaset milionów – umówiła się, że każdy z nich zagwarantuje przyjęcie (wykup) np. 1000 jednostek  o ustalonym w danej chwili parytecie wobec innych walut (np. 1 global = 1 euro)  to taki pieniądz chyba mógłby się pojawić w obrocie.

Tylko czy w praktyce jest to możliwe?
Czy na coś takiego pozwoliłyby sobie Władze?
Czy dałoby się zapewnić wiarygodność takiej waluty i zabezpieczyć jej ilość na rynku?
Na czym oprzeć „zdolność emisyjną” poszczególnych ludzi z różnych krajów?
Parę pomysłów przychodzi mi do głowy, więc temat jeszcze poruszę 🙂

Odpowiedz