Wszystkie dzieci są nasze, czyli… WŁADZY!

I tak właśnie na początku XXI wieku okazuje się, że to nie rodzice mają mieć wpływ na wychowanie swoich dzieci lecz… WŁADZA.  Wpływ na edukację WŁADZA przyznała sobie już w XX wieku, a teraz dobrała się do wychowania.

Skąd ta refleksja? Ano czytam właśnie sobie jak to w Wielkiej Brytanii rodzicom kilkudziesięciu dzieci grożą mandaty, narzucenie opiekunów społecznych (kuratorów) a nawet sprawy sądowe, ponieważ – i tu uwaga! – nie zgodzili się na udział swoich dzieci w lekcjach promujących ruchy homoseksualistów. Miodzio! Prawda? Jeżeli ktoś myśli, że to tylko brytyjski wybryk to się bardzo myli. Takoż i w Polsce prawo rodziców do swoich dzieci jest czysto iluzoryczne.

W Polsce nie możecie się napić alkoholu nawet we własnym domu jeżeli macie dzieci bo… natychmiast Wam je zabiorą.

Nie daj Boże jak sąsiad podkabluje, że jest hałaśliwa impreza, przyjdzie policja i stwierdzi, że „oboje rodziców spożywało alkohol”. Dziecko zostanie Wam natychmiast zabrane. I w dupie każdy ma jaka to dla dzieci trauma.
Niemcy zaś przodują w zakazywaniu dzieciom nauki języka ojczystego drugiego rodzica – wg tamtejszych władz szkodzi to (sic!) rozwojowi dzieci.
Jeżeli ktoś chce tego boleśnie doświadczyć to niech zostawi swoje dziecko samo bawiące się na placu. Zaraz straci prawa rodzicielskie.

Oczywiście ja doskonale pamiętam jak sam z siostrą w wieku pewnie z 4 lat wychodziłem bawić się na ulicę, grasowałem po łąkach (ciut starszy) nad Widawą itd. No ale wtedy Władza była bardziej zajęta pilnowaniem swojej „demokratycznej” władzy, więc nie czepiała się.

Odpowiedz