Nabici w… złoto.

Coś we mnie pękło.  Stało się to gdy sprzedawca z warzywniaka oznajmił mi szeptem pełnym głębokiej satysfakcji, że wczoraj wykupił ostatnie gramy złota z banku. I że więcej nie ma. I nie będzie.
Bo nawet mennica go nie ma.  Był wielce ukontentowany, że uratował w ten sposób swoje oszczędności przed wojną, inflacją, deflacją, masonami a nawet cyklistami i molami.
Nawet mu przez myśl nie przeszło, że stał się kolejnym nastraszonym leszczem, nabitym przez cwaniaków w… złoto.

Oto dziesięć kłamstw – opss… powodów w nomenklaturze sprzedawców – dla których ponoć trzeba mieć złoto:

10 rzekomych „powodów” by mieć złoto :

1. Złoto to koniec obaw o to jak inflacja i wahania kursów walut pomniejszają Twoje oszczędności!
2. Złoto wymienialne jest na wszystkie waluty i powszechnie akceptowane jako środek płatniczy – to jedyna globalna waluta świata!
3. Wartość złota samą w sobie podwyższa stale rosnące zapotrzebowanie na ten szlachetny metal ze strony nowoczesnych technologii.
4. Złoto jest łatwe do ukrycia i nie ulega zniszczeniu w razie pożaru, czy powodzi w przeciwieństwie do banknotów i papierów wartościowych.
5. Złoto jest jedyną realną wartością ratującą życie podczas wojen i umożliwiającą przetrwanie finansowe podczas kryzysów gospodarczych.
6. Złoto to realny kruszec w twoim ręku, a nie jakieś wirtualne zyski obiecywane przez giełdy i instytucje finansowe.
7. Przez wieki nic lepszego niż złoto nie wymyślono, rezerwy złota w skarbcach ma każde bogate państwo, dlaczego Ty nie miałbyś ich mieć!
8. Złoto to fundament wszelkich inwestycji – inwestując co najmniej 5-10 % swoich oszczędności w złoto możesz spokojnie patrzeć w przyszłość.
9. Złoto to doskonały sposób na przekazywanie z pokolenia na pokolenie rodzinnego majątku.
10. Złoto jest ponadnarodowe i ponadczasowe – było, jest i będzie!

Buacha cha cha cha cha !!!!!!!!  Śmiech na sali.

Zacznijmy  może od punku 9, gdyż on pokazuje poważne zagrożenie. Czy obiło się Wam o uszy pojęcie „srebra rodowe”? Ano właśnie.  Taką funkcję – przekazywania z pokolenia na pokolenie rodzinnego majątku – pełniło srebro przez całe wieki. I to srebro (a nie złoto) było podstawą pieniądza.
Ale jak się orientujecie – już nie jest.  A to dlatego, że w drugiej połowie XIX wieku znaleziono w USA gigantyczne złoża srebra i… sprawa się rypła doprowadzając zresztą do gigantycznego kryzysu finansowego i gospodarczego. A „srebra rodowe” stały się zwykłym złomem.

Oczywiście – to prawda, że były w historii ludzkości NIELICZNE momenty, gdy złota dramatycznie brakowało i wtedy stawało się niezwykle pożądane, a więc i cenne.
Działo się to w chwilach gdy następował  gwałtowny wzrost zapotrzebowania na złoto wykorzystywane na rynku prestiżu i statusu (zdobnictwo, jubilerstwo, wyroby sakralne) oraz na początku XX wieku gdy postanowiono, że złoto zastąpi srebro jako pieniądz.
Przy czym ówczesna podaż złota (jego produkcja) przez całe stulecia pozostawała na podobnym poziomie szacowanym na ledwie kilkanaście do kilkudziesięciu ton rocznie. Dlatego też bazą pieniądza kruszcowego przez ponad 2500 lat było srebro a nie złoto wbrew temu co wielu się błędnie wydaje. Złoto przykleiło się tylko przy okazji.

Sęk w tym, że te czynniki już dziś nie działają!

Po pierwsze – nikt już nie uzależnia wartości pieniądza od złota, przez co zapotrzebowanie na nie dramatycznie spadło. Teraz jest zupełnie odwrotnie – to wartość złota wyraża się w pieniądzach. 🙂

Po drugie – zgromadzono już prawie 150 tys. ton czystego złota, z czego większa część znajduje się w skarbcach rządów i może w każdej chwili trafić na rynek.

Po trzecie – złota jest w bród – ~10 mld ton! – i jego produkcja (2500 t) przewyższa zapotrzebowanie wykazywane przez przemysł,w tym branżę jubilerską i jej pokrewne, na dodatek może być w każdej chwili łatwo zwiększona.
Dla porównania:

Platyna – zasoby to 31 tys. ton produkcja roczna 150 ton.
Diament – zasoby kopalń 400 ton, wydobycie 20 ton, z czego raptem 4 tony idą na rynek jubilerski.
Glosanit – produkcję tego kryształu można liczyć ledwie w gramach na rok.

Po czwarte – myślisz, że cenę złota wyznacza rynek? Buacha cha cha cha!!!  Mylisz się – cenę złota wyznacza między sobą dokładnie 5  firm:
ScotiaMocatta, Barclays Capital, Deutsche Bank, HSBC i Société Générale.

Oczywiście kupno złota nie jest czystym frajerstwem. Nadal pozostaje wymienialne na różne pieniądze, waluty i dobra. Tyle, że jeśli ktoś dał się omamić cenami złota z giełdy to zwyczajnie dał się nabić w butelkę.
Złotą bo złotą, ale jednak, bo będąc zwykłym szaraczkiem za swoje złoto dostanie kilkadziesiąt procent mniej – zwykle połowę – niż wynosi jego przeciętny kurs.

Nie wierzycie?  To zróbcie sobie test  – tym co zaoferują Wam złoto zaproponujcie sprzedaż własnego po tej samej cenie co oni chcą Wam sprzedać.
Nieważne czy go macie.  Kupi nie kupi potargować się można, no i się przekonacie 🙂

Niektórzy już się przekonali :
https://arnoldbuzdygan.com/nabici-w-zloto-od-2011-r-stracili-ponad-05-bln-dolarow/

ps
Gdy pisałem cena (czystego) złota wynosiła:
924 USD za uncję czyli jakieś
111 zł za gram 

54 myśli na temat “Nabici w… złoto.

      1. Co to za frajer i skad sie urwal ? Z Hoinki ?
        To gorsze jak wkuwanie Rumunom ze temperatury sa dodatnie
        i maja patrzec na rzadowy termometr.

  1. czy po 2 latach od pana wpisu, wtedy gdy kupiłem uncjowego filharmonika za 3000zł wbrew pana powyższym wypocinom, czy po 2 latach nadal pan uważa że dziś dostanę połowę tego co włożyłem czyli 1500zł? śmiech na sali…

    1. 1. Pogadamy gdy go sprzedasz bo póki co ciągle masz „sztabkę” i sądzę, że zostaniesz z nią po wsze czasy jak 99% innych ciułaczy.
      2. Miedź podrożała jeszcze więcej niż złoto.

      1. filharmonik to nie sztabka. po 4200 od razu są chętni więc nie gadaj głupot bo głowa boli. A tak przy okazji wole zostać z nim niż stosem bezwartosciowych papierów. A co do miedzi – przy ewentualnej szybkiej zmianie miejsca pobytu cały majątek w złocie można zmieścić w „małej torebce” ( vide żona Alego:). ciekawe jak przewieziesz taki sam majątek w miedzi hehe. może w tankowcu :DDDD

        1. Ale sprzedaż im po te 4200 czy jednak nie? Bo właśnie o tym mówię – nie sprzedaż tylko będziesz trzymał na lepsze czasy, a potem jak się cena rypnie, będziesz trzymał czekając na powrót dobrych. I tak po wsze czasy zostaniesz ze złotym złomem w ręku 🙂
          Ostatnio nawet był taki film przygodowy gdzie szukali skarbu (złota) ukradzionego tam przez kogoś ileś 100 lat temu. I okazało się, że gościu ukradł złoto i zrobił z niego złoty tusz i zapisał nim zeszyty. I co mu było z tego złota? To jak wytapetować kasą ściany i się cieszyć, że się jest tak majętnym.

          Miedź to był tylko przykład jeszcze lepszej inwestycji. Równie dobre to były inne surowce, zboża itd. itp.
          Podrożało wszystko bo pieniądze tracą wartość, a nie jest tak, że złoto staje się specjalnie wartościowe samo w sobie.
          Ludziom nie potrzeba nic nie wartych sztabek, srabek itd. itp. Nawet jak są złote.

          1. dyskusja z tobą jest ciężka bo wydaje ci się ze większosć ludzi, w tym ja, złoto traktuje jako ozdobę. jeśli bym potrzebował złotych ozdób do wytapetowania ściany to kupiłbym sobie jakiś „złoty gobelin” albo złotą farbę. Jeśli potrzebowałbym złota dla radości oka to kupiłbym naszyjnik, bransolete albo jakieś świecidełka. Ci którzy tak traktują złoto zazwyczaj słono przepłacają bo złoto takie jest marnej próby i takie swiecidełko czasem kilkukrotnie przewyższa cene złota. W tekście głównym wyśmiewasz 10 powodów dla których trzeba mieć złoto – tymczasem akurat nie ma tam tego o czym tu piszesz – czyli kupowanie zlota żeby sie nacieszyć jego blaskiem, tapetą itp.
            Złoto kupuje się po to by jakoś utrzymać wartość swojego portfela w trakcie oszczędzania na coś w przyszłości. Ja wiem że teraz oszczędzanie nie jest trendy – wręcz jest zwalczane. Przecież są kredyty prawda i zamiast na coś oszczędzać można mieć coś od razu? A przy okazji dać zarobić banksterom i stać się ich niewolnikiem na 30 lat kupując mieszkanie na kredyt. Dlatego oszczędzajacych się łupi i okrada poprzez infację i podatki (tak tak od lokat też są – od zysku na złocie – nie ma). Oszczędzajacyh w złocie na dłuższą metę nie da sie ograbić. Można oczywiście jak to napisałeś sztucznie zaniżać kurs rzucając np. na rynek wolframowe sztabki. Świat się jednak budzi. Skoro jak piszesz nikt nie uzależnia wartości pieniądza od złota to czemu Chiny, Meksyk, Indie itd na potęgę kupują ten relikt przeszłości? Złota jest w bród? To czemu wydobycie jest takie nikłe? Chyba trudniej się jednak go wydobywa niż drukuje papier prawda? Wbrew pozorom wartość złota jako taka raczej nie rośnie – to papier bez pokrycia się dewaluuje, bo można go drukować ile się chce. Jak i w czym najlepiej dziś oszczędzać np na samochód, mieszkanie czy cos co sie chce za pare lat? W banku? W obligacjach (greckich najlepiej – prawie 30% odestek ho ho). Złoto ma wartość uznawaną przez ludzi dlatego bo jest go mało – nie da sie go drukować, bo jest bardzo odporne na zniszczenie i można oszczędzać w nim bez podatku i bez haraczu inflacyjnego. A co najważniejsze – daje wolność. Ja sprzedam filharmonika gdy będę kupował dom albo jakąś inną wartość materialną w przyszłosci, kiedy będę czegos potrzebował. Jeśli nie, to przekażę to moim dzieciom i zawsze będzie to miało wartość. A na to że złoto przenosi wartość przez lata taki oto przykład – podstawowy produkt żywnościowy: chleb W 1995r za uncję złota kupiłbyś 790 1kg bochenków, teraz w 2011r. nieco ponad 800. Czyli złoto utrzymało siłę nabywczą. Trzymając papierkowy pieniadz kupiłbyś teraz niecałe 200 bochenków.
            Co do innych przenosicieli wartości. Podobno zajmujesz sie diamentami – więc powinieneś wiedzieć ze po 2007r. indeks cenowy diamentów ostro zanurkował. Na dodatek można je produkować sztucznie. Złota nie mozna – przekonał się o tym m.in. Zygmunt Waza przy okazji spopielajac część Wawelu. Platyna dla laika trudna do rozpoznania – czasem mylona ze srebrem czy palladem – nigdy nie zdobędzie takiej pozycji jak zloto.
            A przy okazji zebyś sie nie czepiał że wg mnie złoto jest jedynym możliwym pieniadzem. Otóż tak, ale tylko w takich czasach jak te. W Anglii przez wieki walutą były nacinane kije i był to czas prosperity imperium. Wszystko zależy po prostu od odpoweidzialności rządzących. A tej, w tych czasach nie ma żadnej, dlatego złoto jest finansową samoobroną przez banksterami i złodziejami wszelkiej maści rządzących

  2. Goldi:
    Tak trochę idąc od tyłu Twojej wypowiedzi.
    Mylisz się bardzo uważając, że złota nie daje się syntetycznie uzyskiwać – oczywiście, że się daje! I stale się torobi, bo pewne izotopy złota wykorzystywane są w medycynie.
    Złoto – jak każdy inny pierwiastek w przyrodzie powstało z atomowych przemian wcześniejszych pierwiastków a patrząc od początku – od wodoru.
    I wbrew temu co wielu sądzi (w tym Ty) kamień filozoficzny został odkryty w zeszłym stuleciu. Złoto można uzyskać w reaktorach atomowych, w różnych synchotronach czy innych akceleratorach bombardując odpowiednim promieniowaniem inne pierwiastki.
    Kto wie czy jakieś cwaniaki – czytaj Władze – nie tłuką go w ten sposób na potęgę 🙂

    Co do diamentów uzyskanych syntetycznie to brylanty z nich uzyskane póki co nie przekraczają masy 1 karata. W zasadzie 99% nie przekracza masy 0,3 karata bo im większe tym gorsza ich jakość i cena spada do nieopłacalnej.
    Zaś inwestycyjne kamienie to brylanty powyżej 3 karatów i najlepszej jakości (te w pierścionkach to zwykle chłam klasy SI i gorszej) . Nie ma przy tym znaczenia czy kupisz taki pochodzący z kopaliny czy – gdyby istniał – z syntezy. Rzadkość ich występowania jest ta sama, a nawet ten uzyskany syntetycznie byłby wielokrotnie rzadszy od kopalnych.

    Nie zgodzę się z Tobą do końca, że złoto przenosi podstawową wartość.
    Niedawno babcia przyniosła nam swoje złote „zaskurniaki”.
    Swego czasu zdobycie ich oznaczało dla niej dużo wyrzeczeń, bardzo dużo wyrzeczeń.
    Dziś to jest warte mniej niż 1000 zł.

    Zgadzam się za to, że trzymanie oszczędności w większości walut, obligacji Władz itp. to czystej wody samobójstwo.

    1. drogi kolego, złoto da się produkować w synchrotronie ale jest to 9999x droższe niż naturalne złoto. Więc twój argument raczej chybiony.

      1. Chodzi o to, że może wydarzyć się COKOLWIEK co gwałtownie zwiększy zasoby dostępnego złota.
        Obojętne czy zostanie odkryte jakieś mega złoże np. na Grenlandii w wyniku topnienia lodu, czy może jakiś nowy wulkan wypluje tysiące ton albo ktoś może znaleźć tanią metodę wychwytywania złota z wody morskiej (np. jakaś siatka pokryta czymś_sprytnym, na której same z siebie będą osiadać drobinki złota), albo złoża na dnach mórz (dziewicze i wielokrotnie zasobniejsze niż te na kontynentach) zaczną być eksplorowane przez autonomiczne maszyny i roboty itd. itp.
        To jest tylko kwestia czasu.
        Amerykanie już na dniach będą odpalać laserami reakcję termojądrową. Za kilka lat zamiast kapsułek z wodorem mogą to być kapsułki z mieszaniną pierwiastków dającą w efekcie takiej mini eksplozji złoto.
        A za kilkanaście lat moc laserów może tak wzrosnąć, że takie urządzenie będzie miało wielkość mikrofalówki a nie stadionu sportowego i koszt produkcji złota będzie 9999 razy tańszy niż wydobycia naturalnego.

    1. Jedyne co tam widzę to polikrystaliczne płytki diamentowe, albo krzem pokryty warstwą polikrszystałków diamentu.
      Gdzie masz te monokryształy 15 karatowe?

  3. Serio, da się robic zloto? To zróbmy trochę będziemy bogaci!

    Nawet mi się więcej nie chce pisac – od razu widac że Arek się nie zna
    I jak tu wierzyc w opinię prawie „analfabety” w inwestowaniu w kruszce?

    Chociaż dla jaj można komentarz napisac…

    1. Wikipedia często kłamie, ale tu akurat podaje Ci coś na tacy:

      https://pl.wikipedia.org/wiki/Transmutacja

      W fizyce jądrowej przemiana jednych pierwiastków w inne, w tym metali nieszlachetnych w złoto, jest obecnie możliwa za pomocą reakcji jądrowych, np. poprzez bombardowanie tarczy wykonanej z amalgamatu rtęci neutronami, deuterem lub protonami.
      W 1980 roku Glenn Seaborg dokonał transmutacji bizmutu w złoto za pomocą przemian jądrowych.

  4. Bardzo trafne i przekonywujace argumenty z tymi mitami na temat zlota. Pamietam jak w koncu lat 70-tych w Polsce rozpoczela sie na dobre turystyka handlowa do Krajow Demokracji Ludowej i pojawilo sie sporo zlota najpierw rosyjskiego a pozniej i wloskiego i z Turcji. Wowczas pierscionek damski z jakims mniej wartosciowym kamieniem kosztowal np. 3 500,- PLN-a a srednia pensja byla mniej wiecej podobna a wiec za jedna miesieczna pensje mozna bylo kupic taki pierscionek. W latach 1999/2000 podobny pierscionek mozna bylo kupic juz w cenie ok. 200,- PLN-a a nawet mniej czyli za srednia pensje np. 8 czy 15 pierscionkow. Moje Kolezanki z pracy, mlode mezatki na dorobku zatrudnione w ksiegowosci jedna przez druga kupowaly te pierscionki gdyz zadna ni chciala byc gorsza a standardy wyznaczala Glowna Ksiegowa w podobnym wieku a wiec kupowaly i nosily na kazdym palcu oprocz kciuka i malego obu rak czyli po minimum 6 ( czasami po dwa na jednym palcu) a kupowaly je na kredyt zaciagany w kasie zapomogowo-pozyczkowej. Dzis maja juz po 60 lat i wiecej i pewnie pluja w brode. Znam jeden przypadek, ze zloto pomoglo Polakowi z Warszawy wykupic sie od smierci w Obozie Koncentracyjnym z tym, ze nawiazal on kontakt t jakims urzednikiem obozu z SS, przekonal go dajac najpierw banknot 50,- USD jaki mial zaszyty w pasku i jaki udalo mu sie przemycic i zachowac a reszte Rodzina wyplacila w zlocie. Natomiast w czasach carskich na poczatku XX wieku zeby sie nachlac vodki w wiejskiej karczmie niedaleko kopalni zlota to trzeba bylo dac wlascielwi garsc zlota w malych grudkach jakie wydobywano w kopalni. Wartosc zlota jest wiec bardzo, bardzo wzgledna i w akzej chwili moze sie zmieniac czyli taka inwestycja jest bardzo ryzykowna.

  5. ARNOLDZIE,

    Nie istnieje coś takiego jak AMALGAMAT RTĘCI. Bo amalgamat czyli ORTĘĆ to nic innego jak rtęć rozpuszczona w metalu (albo metal w rtęci). Czyli amalgamat rtęci to roztwór rtęci w rtęci czyli sama rtęć.

    Podobnie jak woda to jest wodny roztwór wody.

    Ta Wikipedia to jest siedlisko bzdur i braku logiki.

    Pozdrowienia,
    ROMAN WŁOS

  6. ależ ja nie mam nic przeciwko, żeby złoto staniało obrączki będą tanie i będę miał złote szklanki, może auto, produkcja elektroniki, która potrzebuje złota będzie tańsza więc potanieją produkty ze złotem 😛 a poza tym zastanawiam się jaką wartość będzie miał pieniądz papierowy jak ludzie przy tanim złocie będą bardziej wprowadzać go w obrót może, jak bank czy kraj puści w świat złoto, tak jak piszą, to pieniądz straci na wartości w takim razie?, to po co komu taki interes? może przecież złotem zapłacić po co zamieniać na pieniądz na spłatę długu? i to sprzedać już po spadku… heh poza tym rodu się mniej wydobywa miał swój okres wysokiej ceny teraz jest tańszy niż złoto, a wydobycie nie wzrosło tak…

  7. ciekawe

    problem jest tylko z testem. Jest kilka porownywarek zlota. znajdz na google porownywarka i zobacz ile kosztuje zakup i sprzedaż. kiedys skupowal nbp po paskarskich cenach dzis kazdy.

    Ale kiedys wroci do normalnosci. Kiedy politycy obiecaja , ze juz nigdy nie dodrukuja pieniedzy 😉

  8. super tekst, same piekne, madre, teoretyczne argumenty przeciw

    A teraz fakty – kupujac zloto w 2004 roku za 400$/oz zakladajac marze 10% i sprzedajac je w 2012 za 1600$/oz kiedy bylo jasne ze cena osiagnela pulap zarobek wynosil ponad 300%.

    Dziekuje dobranoc

        1. Ależ ma znaczenie.
          Na razie ma ciągle złoto – nic nie zarobił.
          Jak je sprzeda wtedy można gadać o zarobku.

  9. Złoto zawsze „coś” będzie warte i dlatego żeby zachować tą wartość kupuje się złoto. Trzymając w pieniądzu papierowym oszczędności można je wszystkie stracić, nie tak dawno polskie pieniądze straciły, dziś można za nie dostać grosze. Gdyby ktoś wtedy zakupił złoto miałby więcej.
    Ktoś, kto zna temat złota raczej nie kupuje go dla zysku, tylko jako przechowanie kapitału w czasie długoterminowym. W razie nagłej potrzeby może je spieniężyć, może odkładać na emeryturę. W razie większej zawieruchy, wojny, hiperinflacji przypuszczalnie ludzie powrócą do barteru i tu za złoto zawsze się coś wymieni, bo najłatwiej je sprawdzić. Do diamentów trzeba dobrego znawcę i wśród prostych ludzi wymiana mogłaby się odbyć jedynie na zaufaniu. Oczywiście, ktoś kto chce mieć jak najpłynniejsze złoto nigdy nie kupi sztabki tylko monetę.
    Na złocie można też zarobić, ważny jest tu moment wejścia i wyjścia. Jak ktoś ma duże zasoby to warto część spieniężyć, gdy zarobek jest duży, a przy spadku ponownie kupić. Chcę podkreślić, że jak ktoś chce trzymać oszczędności z zamiarem wydania ich za ok 10, 20 lat lub przekazania dzieciom i mieć w miarę płynny i akceptowany przez ludzi towar to nie widzę nic lepszego jak złoto.
    Trzymając w banku pieniądze można je stracić, trzymając jakichkolwiek papierach wartościowych tak samo ryzyko jest jeszcze większe. W domu, a gdy nastąpi wymiana waluty pytanie czy stara zachowa swoją wartość. Trzymając w platynie diamentach – trudniej je spieniężyć, potrzeba szukania osób, które potwierdzą autentyczność, trzeba większego kapitału. Nieruchomości – jeśli źle trafisz może stracić na wartości, trzeba remontować, podatki mogą Cię zniszczyć, mogą skonfiskować – raczej dla osób o bardzo dużym portfelu. Wynajem daje przychód, ale czasem są problemy z lokatorami.
    Oczywiście finansiści mają za dużo pieniędzy i mogą spekulować jak tylko chcą – więc mowa jest tu tylko o fizycznym złocie.
    Ryzyko jest wszędzie, złoto mogą Ci ukraść, możesz zgubić, ostatnio pojawiają się ostrzejsze kontrole transakcyjne, ciężko powiedzieć do czego to doprowadzi – nie ma nic bez ryzyka.
    Oczywiście można wyprodukować – pytanie ile to kosztuje i czy się to opłaca?
    A jakby tak stało się powszechne to zawsze można sobie coś ładnego z niego zrobić, dodając odpowiedni stop mamy nawet wybór w kolorach.
    Skoro tak ganisz złoto to co zaproponujesz drobnym ciułaczom, którzy nie obracają milionami, trylionami, a jedynie tysiącami, nie dochodząc nawet do setnych i nie chcą ryzykować, że stracą wszystko?

    1. Proponowałbym im inwestowanie w płodzenie dzieci, w kanistry/beczki z paliwem, proponowałbym kupno akcji firm (ale rozproszonych po całym świecie) bo to zawsze da wartość adekwatną do poziomu rozwoju gospodarczego.
      Żeby było jasne – podkreślę to jeszcze raz – nie potępiam kupowania złota w czambuł. Tylko robienie tego przez tzw. szarych zjadaczy chleba ze strachu, głupich przesądów i innych guseł.
      Bo wbrew temu co twierdzą naganiacze wartość złota jest tak samo UMOWNA jak wartość pieniędzy. Jeśli ktoś ma tego świadomość i kupuje „bo lubi”, „bo spekuluje” to OK.
      Ale jeśli ktoś nie wie, że cena złota jest tak wysoka tylko dlatego, że banki UMÓWIŁY się, że złoto stanowi aktywa pierwszego poziomu to właśnie robi to z czego się naigrywam.
      Gdy stanie się cokolwiek co zmieni tą umowę – np. alternatywny system transakcyjno-bankowy związany z elektronicznym pieniądzem może nawet obywatelskim zmarginalizuje dzisiejsze banki – to wartość złota upadnie do wartości wyznaczanej WYŁĄCZNIE przez przemysł.
      A jego zapotrzebowanie jest niższe niż obecna produkcja, nie mówiąc już o rzuconych wtedy tonach rezerw. I może się stać tak zabawnie, że złoto stanie się tańsze od miedzi. Ktoś powie, że to niemożliwe?
      To niech sobie uzmysłowi jak w ciągu niespełna 200 lat runęło znaczenie srebra. Kiedyś to był kruszec pieniężny! Hiszpanie wyrzucali do morza platynę „zanieczyszczającą” im srebro, praktycznie większość pieniądza
      w obrocie (nawet talary, dolary) to były srebrne monety. Ba! Nawet złote monety to przecież zawsze był stop złota i srebra, a nie czyste złoto.
      A dziś? Cenę wyznacza przemysł bo kto dziś chce srebrnych monet?
      Jeżeli zaś ktoś zakłada totalny upadek systemu to lepiej zainwestować w dobrą broń, a nie w złoto. Bo Ci co ją będą mieli odbiorą innym wszystko co zechcą – albo przemocą albo oferując obronę.

        1. Pewnie, że są lepsze. Ale liczy się także płynność czyli łatwość sprzedaży. Diamenty są dobre, ale ciężko je odsprzedać zwykłemu szarakowi.
          Kiedyś widziałem zestawienie w co najlepiej inwestować to wyszło, że w sprasowane paczki haszyszu.
          Sęk w tym, że to
          a) nielegalne
          b) prędzej czy później skończą z tą kretyńską prohibicją narkotyków i wtedy taka inwestycja będzie do pupy 🙂

          1. A może w grunty? Ale oczywiście w państwach, które szanują własność prywatną(Polska odpada).

          2. Na gruntach to ja się nie znam i zawsze od tego stroniłem.
            Nie wiem też czy rzeczywiście jest jakiekolwiek Państwo na świecie, które szanuje własność prywatną,
            a jeśli nawet to czy nie obkłada jej takimi podatkami, że po 50 latach (jak np. w Polsce) odbija sobie całą wartość nieruchomości.
            Pewnie jakieś rolnicze grunty warto mieć, szczególnie w UE gdzie się dostaje kasę za ugory 😉

          3. Właśnie zapominałem dodać, że musi być to kraj/e w którym/ych nie ma podatku od gruntu.

          4. To na poczatek, bajkopisarzu, powiedz przynajmniej na czy sie znasz, albo na czym myslisz, ze sie znasz, bo na zlocie to juz wiem ze sie nie znasz…

  10. Buzdrygan…ksywa w sam raz zeby moze ja uzyc i przyslowiowo i zamaszyscie pobudzic te swoje trzy neurony do jakiegos wysilku i zreflektowac sie nad tym workiem bzdur, ktore tutaj wacpan wypisujesz na temat zlota. Nie wiem nawet gdziez by tu zaczac ale i wacham sie bo sadzac po „sile” przekonania jakie emanuje z tych niefortunnych stwierdzen na temat zlota nie bardzo wierze, ze jestes pan chyba nawet sklonny do refleksji w tym temacie. Takie bzdury to wygaduja tylko ci ktorzy mysla (niestety wiekszosc), ze zloto podlega tym samym prawom co zwykle surowce i towary (commodities)…a tak nie jest. 😉 i tu caly blad. I ta prawda juz sie niedlugo nam objawi…ale puki co jest jeszcze czas zeby uniknac konsekwencji tego blednego myslenia… polecam jednak kupic uncje lub dwie, puki tanieje…

    1. Oprócz mnie przeczytają Twoje argumenty także inni.
      Może dla nich warto napisać?
      A co do niesurowcowej wartości złota to właśnie cały czas to podnosimy.
      Gdyby odnieść do zapotrzebowania surowcowego to zapewne kosztowałoby kilkaset dolarów za uncję i raczej mniej niż 500 dolarów niż więcej.

  11. Zeby w ogole zaczac przerabiac temat zlota trzeba na poczatek zostawic za drzwiami swoje ego…i niestety wiekszosc ogolnie przyjetych i przyklepanych koncepcji zwiazanych z konceptem pieniadza, wartosci, inwestowania, oszczedzania, itp., wiec nie wiem czy mamy na to wystarczajaco cierpliwosci i ciekawosci. Jest na ten temat wspaniala studnia wiedzy dostepna w internecie (blog fofoa.blogspot.com) ale niestety w jezyku angielskim i nie wiem ilu z czytelnikow ma na to mozliwosci, ochote, czas i zaciecie. No ale wszystko na tym swiecie kosztuje…

    Ale w ramach podlechtania ciekawosci, na poczatek pytanie a moze kilka, dlaczego zloto jest jedna z podstawowych pozycji w bilansie aktywow (ang. balance sheet) banku centralnego lub czasem ministerstwa skarbu, i.e. ECB, FED? I dlaczego banki centralne akumuluja zloto? Nastepnie, skad sie wziela prawie 6000-letnia udokumentowana historia zlota w powiazaniu z konceptem pieniadza, wartosci itp.?

    Nastepnie, trzeba wiedziec ze dzisiejsza cena zlota to hybryda ceny papierowego zlota czyli tz. certyfikatow zlota, futures, options, etc. i fizycznego zlota w marginesowym zakresie i jest kompletnie kontrolowana przez 'Bullion Banks’ i LBMA (London Bullion Market Association). Cena ta juz nie dlugo nie bedzie kontrolowana bo zloto wraca (bo musi wrocic zeby zapobiec kompletnemu zalamaniu finansowemu i ekomomicznemu) do swojej odwiecznej funkcji jako wykladnik wartosci i medium oszczedzania.

    Jak widac, zloto to temat rzeka, ktorego nie da sie objac okazjonalnym komentarzem…, no ale w ramach mozliwosci i ciekawosci… kto wie.

  12. facet rozumiem, że możesz mieć rację a zwolennicy złota nie, i na odwrót, ale żeby produkować złoto musi być na nie popyt, podobnie jak na diamenty może teraz nie ma takich technologii ale za kilkanaście lat jest to możliwe, jedynym warunkiem są koszty i zapotrzebowanie na określony towar, (nie jestem zwolennikiem złota) ale po co wytwarzać złoto skoro to relikt przeszłości 🙂

  13. Nie ma pewnych inwestycji a nawet zabezpieczeń na wszystkie okazje.
    Nieruchomości – zależą od cen na rynku; wojen; polityki; niska płynność w razie nagłej potrzeby; podatki od nieruchomości
    Akcje – kto inwestował, wie
    Waluty – dodrukowują, ktoś może ukraść
    Kruszce – kradzież, zakopane można zapomnieć, albo zabrać tajemnicę do grobu
    Inwestowanie siebie – w razie choroby albo wypadku, niewiele się zda
    Ubezpieczenie majątku – kruczki prawne

    Wniosek – może najlepiej nie przeznaczać na zabezpieczenia więcej niż 10% swojej aktywności, ileś tam na pracę (powiedzmy ze 30%), a 50% na poprawę swojej jakości życia (zdrowie, rozrywka, relacje, duchowość)

      1. PANTEK,

        Odpowiadam Ci tutaj na Twój komentarz na Moim blogu, bo Mośki tak doją Mnie na MegeBajty, że aż portfel chudnie.

        Powiedz Mi jaki to sprzęt posiada francuska policja. Bo Ja nie wiem co masz na myśli. A nawet teraz, będąc we Francji (niebawem jadę – Anglia, Hiszpanie, Portugalia) nie mam jak zapytać, bo zrobiwszy ponad 8,000 km po Francji, widziałem policjanta słownie TRZY razy.

        Kilka razy trafiła się żandarmeria. Raz nawet przetrzepali Mi samochód, ale to raczej zasługa Polaków we Francji, a nie samej Francji.

        A raz, to nawet widziałem jakąś akcję (może szkoleniową) – stał samochód policyjny, dwa samochody żandarmów, oraz mieli taki dziwny przyrząd – coś jak teodolit – żandarm pokazywał żandarmce gdzie ma patrzeć, a ta pinda kwiczała z zachwytu.

        Tutaj nie ma policji ani żandarmerii na drogach, ani w miastach i miasteczkach. Czasem przejadą gdzieś zdezelowanym samochodem i na tym kończy się ich rola.

        Także nie widuję policji na drogach w Niemczech, Anglii, Belgii ani Luksemburgu.

        Twój rozum jest tak owładnięty sowiecką propagandą, że Ty nawet nie dopuszczasz myśli, iż w normalnych krajach ludzie nie są kontrolowani lub zastraszani przez służby mundurowe.

        Szczególnie ciekawa jest Anglia – tam nie legitymują, bo w Anglii nie istnieją dowody osobiste ani inne dokumenty tożsamości, a paszporty nie są obowiązkowe.

        Jako ciekawostkę, powiem Ci, że kiedyś zjechał nie w ten zjazd co trzeba w kraju miliona rond. Włączyłem światła awaryjne i chciałem cofnąć furę.

        Ni stąd, ni z owąd zjawili się dwaj żandarmi na motocyklach. Włączyli syreny i niebieskie koguty tak abym ich zobaczył. Krzyknęli „come on” – tzn. jedź do przodu, po czym odjechali w siną dal.

        W POlsce, to byłoby karygodne przestępstwo. Także w Czeskiej Republice, na autostradzie (i nie tylko) z Brna do Pragi, co kilkanaście kilometrów czaiły się policmajstry z lornetkami i polowały na pacjentów bez zapiętych pasów lub gadających przez telefon.

        PANTEK, pamiętaj – w NORMALNYCH krajach nie kontroluje się ludzi pod żadnym pretekstem. Nie ma tam łapanek na drogach, nie ma akcji Znicz, Trzeźwy Poranek lub innych debilizmów.

        We Francji (i innych normalnych krajach) ludzie przestrzegają ograniczeń prędkości (za wyjątkiem Mnie – mam już ze sto fotek z fotoradarów). Poza tym, wszyscy tutaj jeżdżą nawaleni – dopuszczalne pół promila, w Anglii aż osiem dziesiątych promila.

        Dlatego nie ma tutaj wypadków, bo najwięcej wypadków powodują pacjenci, którzy nic nie wypili przed lub w czasie jazdy.

        PANTEK, ogarnij się i nie pleć głupot o jakimś super sprzęcie w rękach francuskiej policji. Chyba, że oni mają czapki-niewidki.

        Obawiam się, że w POlsce jest więcej POlicji niż we wszystkich pozostałych krajach Unii Europejskiej.

        Pozdrowienia znad Zatoki Biskajskiej,
        ROMAN WŁOS

        p.s. Wielką porażką Unii jest to, że nie zrobiła ona porządku z Mośkami, którzy doją pacjentów na MegaBajty.

        1. ROMAN WŁOS,

          „Many response cars now also carry mobile technology which can be linked to police databases and automatic number plate recognition technology.”
          https://en.wikipedia.org/wiki/Police_vehicles_in_the_United_Kingdom#Patrol_Cars

          To tylko przykład. Zaczynasz łapać??

          Doinformuj się lepiej. Popytaj dobrze rozeznanych pacjentów…
          Pamiętaj. „Wszystko się zmienia, ale w gruncie rzeczy pozostaje takie same.”
          Poza tym zazwyczaj ludzie nie lubią zmian, dlatego ciągle głosują na tych samych polityków.

          PS.
          Ja uważam, że w Polsce jest zbyt mało Mośków.
          Taki jankes może sobie iść o której chce to „supermarketu”, a ja muszę się zadowolić małymi sklepikami, w których nic nie ma.

          PSS.
          W UK jak najbardziej są dowody o nazwie „National Identity Card” (i to z czipem).

          1. PANTEK,

            Teraz sobie siedzę w Mojej karze w Italii tuż obok takiego zdegenerowanego Carrefour Market. Piję sobie wino, tanie dobre i tanie (tanie wina są dobre, bo są dobre i tanie).

            I wiesz co??? Dzisiaj widziałem dwóch francuskich policmajstrów z lizakami. Stali hen wysoko w Alpach francuskich, tuż przed granicą z Italią.

            I wiesz co??? I nic. Oni stali, Ja im pokazałem kciuka w górę – czyli Good Luck – Oni Mi się ukłonili i na tym się zakończyło. O kurdę, na 10,000 km przejechanych po Francji aż cztery razy widziałem policmajstrów.

            Co było dalej. W Italii nawet widziałem jedną prostytutkę przy drodze – niewykluczone, że POlka-katoliczka. Katolicyzm nakazuje miłować bliźniego swego nawet za pieniądze.

            W Italii – jak dotąd – przejechałem tylko około 600 km. I spotkałem jeden radiowóz z napisem POLIZIA. Stali w zatoczce na autostradzie i nic nie robili.

            Takie kraje muszą rychło upaść. Pacjenci muszą być legitymowani, kontrolowani, pałowani prewencyjnie. W ogóle muszą czuć bat na plecach.

            PANTEK, skocz sobie do pasmanterii, kup sobie pół metra gumy, i strzel sobie w łeb.

            Jako ciekawostkę, powiem Ci, że w okolicach Lyonu spotkałem POlaczków. Po pięciu minutach miałem ich powyżej uszu.

            Powitali Mnie hasłem – … o, przyjechał PRYWACIARZ. Ja im na to – a co Wy macie do prywaciarzy. Oni Mi na to – co, dorobiłeś się samochodu.

            Ja Im na to – spierdalajcie. I tak skończyła się Moja znajomość z Polaczkami.

            Pamiętaj, Polaczek musi być durniem, debilem i musi czuć bat na plecach. Wtedy jest szczęśliwy. No i, obowiązkowa RUTYNOWA KONTROLA DROGOWA. Rzecz zupełnie nieznana w NORMALNYCH KRAJACH.

            Pozdrowienia,
            ROMAN WŁOS

            p.s. Stoję autem obok baru o wdzięcznej nazwie Bora Bora chociaż bardziej powinno być Bara Bara. Odchodzi tutaj picie, palenie, tańce, hulanki, swawole. Co chwilę, zjeżdżają kolejne Włoszki – piękne laski w mini-spódniczkach. Bara bara będzie na pewno.

            p.p.s. PANTEK, ogarnij się.

            p.p.p.s. Niebawem jadę do Hiszpanii, Portugalii, a potem do Holandii, Danii. A potem, to już United States Of America.

  14. ROMAN WŁOS,
    Ale pokaż, że jesteś wnikliwy i dopytaj się miejscowych pacjentów o”technologie” w jakie wyposażone jest policja. Czy przypadkiem te kamery których od groma w UK nie są powiązane z systemem, który wykrywa kiedy kierowca nie ma zapiętych pasów.
    Powiem, że słyszałem dwa przypadki w „NORMALNYCH” krajach. Pierwszy z UK kiedy dwóch polaków zgubiło się w mieście, i zaraz nagle przyjechała policja i pytała czy mają jakiś problem(tłumacząc na polski pytali czy mogą iść jakoś pomóc 🙂
    Podobny przypadek miał jeden koleś w jak był chyba w Norwegii(a może Danii(zapomniałem)).
    Sam widzisz. Po prostu „NORMALNE” kraje są trochę lepiej rozwinięte i nie widzisz kiedy robią „rutynową kontrole”(inny przykład „PRISM”).

    PS.
    Z jakiej okazji te wycieczki???
    PSS.
    Czemu nie robisz kampanii wyborczej(jako oficjalny kandydat na radnego do Sejmików Województwa Śląskiego z listy Demokracji Bezpośredniej )???
    Chyba Arek może na ciebie głosować???

  15. wPANTEK,

    Ale gdzie Ty „słyszałeś te dwa przypadki”??? Czy może od Polaków, czy od normalnych ludzi??? Ja teraz jestem w słonecznej Italii, w dzień było blisko 30 stopni Celsiusa, teraz w nocy jest fajny chłód.

    Przed chwilą właśnie skończyłem pobieranie nauk na Uniwersytecie Parkingowym wśród Polaków. I właśnie dowiedziałem się, że we Włoszech mam uważać na pedałów, bo podobno tutaj jest więcej pedałów niż w ogóle ludności.

    Ci Polacy mówili Mi, że jeszcze więcej pedałów jest we Francji, gdzie w ostatnich 3 tygodniach przejeździłem 10,000 kilometów – i pedała nie spotkałem.

    Także dowiedziałem się, że Włosi tak skrupulatnie przestrzegają przepisów ruchu drogowego, że kiedy widzą pacjenta jadącego szybciej niż dozwolone, to Go wyprzedzają i blokują. Ja po Italii na razie przejechałem niecały 1000 kilometrów, ale Moje doświadczenia są zgoła inne.

    Kiedy Ja jechałem przepisowe 50 km/h na obszarze zabudowanym, to bardzo dużo Włochów Mnie wyprzedzało nie zważając na zakazy typu linia ciągła, zakaz wyprzedzania czy ograniczenie szybkości.

    Po raz kolejny przekonałem się, że Polacy są niestety chorym Narodem. A w chorej głowie lęgną się różne dziwne myśli.

    Kiedy jechałem z Francji przez Alpy do Włoch, to także pobrałem (na szczęście krótkie) nauki na Uniwersytecie Parkingowym. Tam też dowiedziałem się od chorego Polaka, że we Francji fotoradary wysyłają automatycznie fotki do pacjentów. (Ja tam zaliczyłem chyba ze sto fotek).

    Na Moje pytanie skąd fotoradary mają dane pacjenta, chory umysłowo Polak powiedział Mi, że we Francji każdy człowiek jest namierzany przez satelitę, który dysponuje danymi osobowymi wszystkich pacjentów.

    Na Moje pytanie, po czym satelita poznaje który pacjent prowadzi samochód (we Francji wiele fotoradarów robi fotki od tyłu), parkingowy wykładowca odrzekł, że mandat jest wystawiany na samochód.

    Na Moje kolejne pytanie – co się stanie gdy ukarany samochód odmówi zapłacenia mandatu???? Czy samochód będzie zmuszony stawić się do sądu??? – usłyszałem, że właściciel samochodu musi zapłacić.

    Ja dalej drążyłem temat chcąc wykazać głupotę tym Polakom. Ale nic z tego. Polska głupota jest nieuleczalna.

    Pantek, Ty weź się ogarnij i zrozum, że w normalnych krajach nie trzeba obywateli straszyć policyjna pałą czy jakimiś BEZPRAWNYMI kontrolami.

    Niestety, sowieckie mózgi nie są w stanie tego pojąć, że można żyć bez kontroli, legitymowania czy prewencyjnego pałowania.

    Najciekawiej było w bazie Royal Air Force – Mnie wystawili przepustkę – musiałem też okazać dowód osobisty, który Anglicy nazwali PASSPORT. Ale sami Anglicy nie mają dowodów osobistych – przychodzi taki Angol – mówi I am John Smith – i każdy Mu wierzy, że On jest John Smith. I pomyśleć, że taki kraj podbił trzy czwarte świata.

    Pozdrowienia z Italii,
    ROMAN WŁOS

    p.s. Jako przyszły prezydent RP robię rekonesans po Unii, za unijne pieniądze, w ramach unijnego programu Poznaj Swoją Unię Europejską.

    p.p.s. Gdzieś za tydzień wracam na krótko do POlski. I już Mnie przechodzą ciarki na myśl, że będę kontrolowany przez jakiegoś palanta w pedalskim mundurku.

    p.p.p.s. Polska nie ma się czego wstydzić jak chodzi o rozwój. Pod wieloma względami, tzw. Stara Unia jest zacofana w porównaniu z Polską. Nawet nasze nieliczne autostrady są dużo lepsze niż te w Niemczech, Francji czy Włoszech. Nie wspomnę już o tragicznie lichych drogach w Anglii.

    Ale niestety, chamstwo i buractwo, szczególnie na drogach, stawia Polskę na straconej pozycji.

    1. ROMAN WŁOS,
      pierwszą sytuacje słyszałem od członków rodziny, a drugą od wykładowcy.
      Trochę bardziej wiarygodni świadkowie niż „parkingowi wykładowcy” nieprawdaż???

      To jednak pofatygujesz się zapytać miejscowych czym dysponuje policja???

      PS.
      Wczoraj skończyłem czytać „Praca najemna i Kapitał” Karola Marksa( w związku z dostrzeganiem przez Arka rzekomych podobieństw między RBE a komunizmem).
      Trzeba przyznać, że mądry z niego mosiek był – nie to co dzisiejsi ekonomiści.

      Czytaj i ucz się:
      „Jeśli cena jakiegoś towaru znacznie podnosi się wskutek niedostatecznej podaży lub nieproporcjonalnie rosnącego popytu, to z konieczności spada odpowiednio cena jakiegoś innego towaru, bowiem cena towaru wyraża tylko w pieniądzach stosunek, w jakim wymienia się go na inne towary. Jeśli np. cena łokcia jedwabiu wzrasta z 5 marek na 6 marek, to cena srebra spada w stosunku do jedwabiu i podobnie spada też w stosunku do jedwabiu cena wszystkich innych towarów, których ceny pozostały niezmienione.”

      „W XVI stuleciu, wskutek odkrycia w Ameryce bogatszych i dających się łatwiej eksploatować kopalń, wzrosła ilość obiegającego w Europie złota i srebra. Wartość złota i srebra spadła zatem w stosunku do pozostałych towarów. Za swą siłę roboczą robotnicy otrzymywali w monetach tę samą ilość srebra, co i przedtem. Cena pieniężna ich pracy pozostała ta sama, a mimo to ich płaca robocza spadła, gdyż w zamian za tę samą ilość srebra dostawali oni mniejszą sumę innych towarów. Była to jedna z okoliczności, sprzyjających wzrostowi kapitału, rozwojowi burżuazji w XVI stuleciu.

      Weźmy inny wypadek. Zimą 1847 roku wskutek nieurodzaju wzrosły znacznie ceny najniezbędniejszych środków utrzymania, zboża, mięsa, masła, sera itd. Przypuśćmy, że robotnicy otrzymywali za swą siłę roboczą tę samą sumę pieniędzy, co i przedtem. Czy ich płaca robocza nie spadła? Niewątpliwie. W zamian za te same pieniądze dostawali oni mniej chleba, mięsa itd. Ich płaca robocza spadła nie dlatego, że zmniejszyła się wartość srebra, lecz dlatego, że wzrosła wartość środków utrzymania.”

      Marks rozumiał też, że istnieje coś takiego jak technologiczne bezrobocie:

      „Ekonomiści opowiadają nam co prawda, że robotnicy, którzy stali się zbyteczni na skutek zastosowania maszyn, znajdują zajęcie w nowych gałęziach przemysłu.

      Nie śmią oni wprost twierdzić, że ci sami robotnicy, którzy zostali zwolnieni, znajdują zatrudnienie w nowych gałęziach pracy. Fakty zbyt głośno zadają temu kłam. Właściwie twierdzą oni tylko, że nowe możliwości zatrudnienia otwierają się przed innymi częściami klasy robotniczej, np. przed częścią młodego pokolenia robotniczego, które gotowe już było wstąpić do zanikającej gałęzi przemysłu. Jest to naturalnie wielka pociecha dla skazanych na zagładę robotników. Panom kapitalistom nie zbraknie świeżego, nadającego się do wyzysku mięsa i krwi, a umarłych niech grzebią umarli. Jest to pociecha, którą bourgeois niosą raczej sobie niż robotnikom. Gdyby maszyny zniszczyły całą klasę robotników najemnych — jakżeby to straszne było dla kapitału, który bez pracy najemnej przestaje być kapitałem!

      Przypuśćmy jednak, że robotnicy bezpośrednio wyparci z pracy przez maszyny oraz cała część młodego pokolenia, która liczyła na tę pracę, znajdą nowe zajęcie. Czyż można sądzić, że będzie ono równie wysoko opłacone jak stracone zajęcie? Przeczyłoby to wszystkim prawom ekonomii. Widzieliśmy, jak rozwój nowoczesnego przemysłu prowadzi stale do zastąpienia bardziej złożonej pracy — przez prostszą, podrzędniejszą.

      W jakiż więc sposób masa robotnicza, wyparta przez maszyny z jednej gałęzi przemysłu, mogłaby znaleźć schronienie w innej gałęzi inaczej niż przyjmując niższą, gorszą płacę?

      Jako na wyjątek powoływano się na robotników, którzy są zatrudnieni przy samej fabrykacji maszyn. Skoro przemysł potrzebuje i zużywa więcej maszyn, to ilość maszyn musiałaby nieuchronnie wzraPSstać, a z nią i produkcja maszyn, a zatem i stan zatrudnienia robotników przy produkcji maszyn, a robotnicy zatrudnieni w tej gałęzi przemysłu są robotnikami wykwalifikowanymi, ba, nawet wykształconymi.

      To już dawniej na wpół tylko prawdziwe twierdzenie straciło od r. 1840 wszelkie pozory prawdopodobieństwa, gdyż przy produkcji maszyn zaczęto coraz wszechstronniej stosować maszyny — w niemniejszym stopniu niż przy produkcji przędzy bawełnianej, a robotnicy zatrudnieni w fabrykach budowy maszyn mogli w porównaniu z wielce kunsztownymi maszynami pełnić już tylko rolę maszyn zgoła niekunsztownych.

      Ale zamiast jednego mężczyzny zwolnionego przez maszynę fabryka zatrudni może troje dzieci i jedną kobietę! A czyż płaca mężczyzny nie musiała starczyć na wyżywienie tych trojga dzieci i żony? Czyż minimum płacy roboczej nie musiało starczyć dla zachowania i rozmnożenia rodu? Czegóż więc dowodzi ten ulubiony przez bourgeois frazes? Tego tylko, że teraz zużywa się czterokroć więcej istnień robotniczych niż dawniej, aby zdobyć utrzymanie dla jednej rodziny robotniczej.

      Zreasumujmy: Im bardziej wzrasta kapitał produkcyjny, tym bardziej rozpowszechnia się podział pracy i stosowanie maszyn. Im, bardziej rozpowszechnia się podział pracy i stosowanie maszyn, tym bardziej wzmaga się konkurencja między robotnikami, tym bardziej kurczy się ich płaca.”

      Ale poniżej dowalił jak zagorzały naiwniak:
      „Wiadomo, że częściej zdarza się odwrotny wypadek, z odwrotnym rezultatem. Znaczna przewaga podaży nad popytem, rozpaczliwa kon-kurencja wśród sprzedawców; brak nabywców, pozbywanie się towarów za bezcen.”

      Pozdrowienia dla burżujów i pracowników najemnych.

      1. PANTEK,

        Toż Ja cały czas powtarzam Tobie i innym, że Mośki są genialne chociaż także wielkie z Nich skurwysyny.

        Wczoraj jechałem sobie z Italii przez Austrię i Niemcy do Francji. I wiesz co??? „Dopadły” Mnie fiihrery. Mój program nawigacyjny – I GO PRIMO – nie poradził sobie z zamkniętym mostem na granicy niemiecko-francuskiej więc woził Mnie tam i z powrotem po Autobahnie Nr 5.

        Ja pojechałem więc tak jak każą drogowskazy objazdu, które dokładnie tak jak w POlsce wyprowadziły Mnie całkiem w przeciwnym kierunku (widać, że fiihrery szybko uczą się od Polaków).

        Ja poirytowany tym faktem (straciłem ponad godzinę czasu i z 50 kilometrów), zjechałem na pobocze na landówce, włączyłem awaryjne i zacząłem grzebać w odbiorniku GPS.

        W pewnym momencie zobaczyłem migającą dyskotekę i obok Mnie stanęły fiihrery samochodem z napisem POLIZEI. I wiesz co??? I nic.
        Zapytali czy potrzebuję pomocy. Ja Im na to, że jeżeli znają angielski, to jak najbardziej proszę o pomoc w wydostaniu się z Rzeszy do Francji.

        Jeden znał angielski, więc rzekł FOLLOW US czyli JEDŹ ZA NAMI. Podjechaliśmy do skrzyżowania, na którym miałem zawrócić. Ja jednak bałem się, że znaki znowu sprowadzą Mnie na złą drogę, więc poprosiłem czy dałby Mi jakieś wskazówki co wpisać w GPS.

        Wtedy On wsiadł do Mojego auta, wklepał poprawne dane objazdu. No i rzekł GOOD LUCK. I tak wyglądało Moje spotkanie z fiihrerami.

        W POlsce, to zaraz byłaby rutynowa kontrola – prawy migacz, lewy migacz, nacisnąć hamulec, oględziny opon, skąd jadę, dokąd jadę, po co tam jadę, kto za tym stoi, komu to służy, kto za to płaci???

        No i obowiązkowe dmuchanie w alkotest i debilne pytania -czy pan na pewno nic nie wypił??? A nawet gleba, pała i kajdanki.

        PANTEK, widzisz – tym się różnią normalne kraje od krajów sowieckich.

        Pozdrowienia,
        ROMAN WŁOS

        p.s. Jutro jadę znowu do Niemiec, a potem niestety do POlski. Oj będzie się działo – rutynowa kontrola drogowa, rewizja osobista, przeszukanie auta, kontrola telefonu komórkowego. Szkoda, że nie robią kolonoskopii czyli zaglądania do dupy.

        1. ROMAN WŁOS,

          Zamiast pisać w programie o bryndzy, oscypkach i innych pierogach lub o paralotniach, lepiej byś napisał o „rzeczach” codziennych, o której jednej z nich napisałeś powyżej np.:
          „- zrobię porządek z postsowieckimi rytuałami takimi jak rutynowa kontrola drogowa, rutynowa kontrola trzeźwości, oględziny opon, sprawdzenie poziomu zaciemnienia szyb itp.”

          1. PANTEK,

            Widzę, że nie znasz się na marketingu. Wiedz, że POlak lubi być jebany w dupę. Dlatego wszelkie kontrole są POlakowi POtrzebna do szczęścia.

            Nie tak dawno, rozmawiałem z POlakami na parkingu przy stacji Agip na przedmieściach Lyonu, Francja.

            Piliśmy sobie piwo i gadali o rzeczach codziennych. To znaczy – Oni opowiadali bzdury, a Ja chciałem Im wytłumaczyć, że w normalnych krajach jest normalnie.

            Jedną z takich normalnych (dla Mnie) rzeczy było to, że można sobie chlać piwa do woli i siedzieć sobie w samochodzie, a tym bardziej stać obok auta.

            Niestety, tamci Polacy z całkowitą pewnością stwierdzili, że zaraz może tutaj wpaść żandarmeria, która każe na dmuchać w alkomat i może zabrać każdemu z Nas prawo jazdy, a nawet zawieźć na izbę wytrzeźwień.

            Ja tłumaczyłem tym durniom, że żandarmii nie mają podstaw prawnych aby kontrolować nasz oddech. A jak chodzi o izbę wytrzeźwień, to Francja nie zna tego sowieckiego wynalazku.

            Ale Polaczki jak to Polaczki – wiedziały lepiej. Według nich – człowiek nie może nawet stać obok samochodu będąc po spożyciu.

            Cóż, debila nie przekonasz, że nie ma racji. A ponadto, Polaczek jest szczęśliwy kiedy czuje na swoich plecach bat swojego Pana.

            Tak więc widzisz Pantek – Ja prędzej wyprowadzę się z tego psychiatrycznego kraju niż zdołam uświadomić ludziom ich sowieckie naleciałości.

            Dlatego pamiętaj – bryndza, pierogi czy placki ziemniaczane (tego Mi brakowało za granicą – we Włoszech, to nawet nie znają za bardzo chleba) to są rzeczy codzienne.

            Sprawy wolnościowe oraz sowieckie gwałcenie praw człowieka to dla POlaka sprawy abstrakcyjne.

            Pozdrowienia,
            ROMAN WŁOS

            p.s. Ja nie prowadzę żadnej kampanii, bo kandydatowi nie wolno tego robić. Jedynie OBYWATELE mogą i mają to robić.

Leave a Reply to FedCancel reply