Feminatywy, czyli ZŁO.

Na początku było SŁOWO.
SŁOWO obejmowało wszystkie istoty: tak żeńskie jak i męskie, niebinarne, wielopłciowe, nieosobowe, ożywione i nieożywione itd. itp. Nie różnicowało ich wg rodzajów i płci.
I wszystko byłoby dobrze gdyby nie wmieszał się szatan, który skłonił ludzi do nazwania SŁOWA formą… męskoosobową.  Pojawił się jad, który stulecia później zatruł podatne na niego umysły. Zatruci tym jadem ludzie uznali, że skoro nazywa się to formą męskoosobową to znaczy, że wskazuje na mężczyznę a nadto jest przejawem seksizmu i patriarchalnego ucisku kobiet przez mężczyzn. Zrodziło się ZŁO, czyli nowomowa jako narzędzie inżynierii społecznej. I rozpętało się piekło ideologicznej wojny na wielu społecznych poziomach.

Z góry  mówię, że wpis NIE dotyczy rzeczowników z morfologicznymi wykładnikami żeńskości, które się przyjęły i są utrwalone w codziennym użyciu jak np. lekarka, dziennikarka, aktorka itp.
Dotyczy wyłącznie feminatyw, czyli tych rzeczowników, które są obecnie na siłę i sztucznie tworzone oraz tych wyciąganych z niebytu, które nie przyjęły się pomimo ponad stuletnich prób ich wciśnięcia ludziom.
Dla nie lubiących długich tekstów w skrócie dlaczego feminatywy (dlaczego forma męska!?) są ZŁEM:

1. Nieuzasadnione, nadgorliwe ich używanie – w sytuacjach gdy płeć jest nieistotna –  oznacza dyskryminację osób niebinarnych.
2. Jest przejawem nietaktownego a może nawet aroganckiego przypisywania płci danej osobie na podstawie jej cech zewnętrznych, choć wcale nie wiadomo czy ta osoba czuje się przypisywaną jej płcią czy też nie.
3. Denerwują i wkurzają większość Polaków. Po równo kobiet i mężczyzn!
4. Uzasadnienie ich używania jest absolutnie wydumane i absurdalne. A łączenie tego uzasadnienia wraz z tworzeniem feminatyw na podstawie nazw rzekomo męskich – ośmieszające cały zabieg. Od razu ma się skojarzenia z biblijną bajką o stworzeniu kobiety z części ciała pierwszego mężczyzny. No i w takiej sytuacji powinniśmy stworzyć także męskonatywy i binarnonatywy, prawda?
5. Polski język – choć nie tylko polski – przesuwa się od dziesiątek lat w stronę uniseksualności i neutralności płciowej. Zanika w nim chęć do wskazywania płci gdy nie jest to absolutnie konieczne co widać szczególnie w nazwiskach. Rzadko już używamy form Nowakówna czy Nowakowa jest po prostu (pani) Nowak.
6. Podkreślanie płci w sytuacjach gdy liczą się kompetencje a nie płeć – stanowiskach, zawodach, tytułach, funkcjach społecznych – szkodzi sprawie równości płci a nie ją wzmacnia.

Forma zwana męskoosobową, jako pierwotnie jedyna istniejąca obejmuje wszystkie istoty: tak żeńskie jak i męskie, niebinarne, nieosobowe, ożywione, nieożywione itd.
Formy żeńskie – nie.
Dlatego wysławianie się w sposób „Polaków i Polek”, „Rodaków i Rodaczek”, „Uchodźców i Uchodźczyń”  itd. jest po pierwsze dyskryminacją osób, które nie identyfikują się jednoznacznie z jakąś płcią a po drugie jest pleonazmem.
„Polacy”, „Rodacy”, „Uchodźcy”, „Programiści” itd. obejmuje za to *wszystkich* – kobiety, mężczyzn, dzieci i osoby niebinarne.

Absurdalne użycia typu „kandydatka na prezydentkę” przeczą logice językowej,  wiele końcówek feminatyw tworzą słowa wydające się infantylnymi, niepoważnymi albo wręcz dziwacznymi (np. gościnia? gościni? gościa?).
Występowanie homonimii – np. pilotka (czapka), reżyserka (pokój reżysera) – wywołuje dysonans u odbiorców zmuszając ich do wysiłku umysłowego a kakofoniczne grupy spółgłoskowe rozdrażnienie a nawet wkurzenie z powodów fonetycznych.
Wszystkie powyższe problemy skutkują tym, że wiele z żeńskich form nigdy się nie przyjęło i już się nie przyjmie pomimo usilnego lansowania takich form przez niektóre środowiska. Polacy – tak mężczyźni jak i kobiety – są generalnie przeciwni feminatywom: 54% jest przeciwne, popiera jedynie 25% :
https://www.o2.pl/artykul/spor-o-zenskie-koncowki-co-o-nim-sadza-polki-i-polacy-badanie-6455935214761601a

Uzasadnienie „wyrównywaniem pozycji „kobiet i mężczyzn” przez tworzenie wskazówek do żeńskiej płci osoby piastującej dane stanowisko, wykonującej dany zawód, czy pracę jest całkowitym wymysłem wynikającym z jakiegoś ideologicznego zadęcia lub ułomności językowej – forma męskoosobowa nie wskazuje bowiem płci, nie jest przejawem pozostałości patriarchatu w języku ani męską formą dominacji czy opresji nad kobietami. Forma ta była przez długi czas po prostu jedyną w języku. Notabene w wielu językach taką jedyną formą pozostała. Dlatego poprawne jest używanie wobec kobiety piastującej jakiś urząd, wykonującej jakiś zawód itd. formy męskoosobowej. Np. mówienie o niej po prostu „prezydent” lub używanie formy  „Pani prezydent”, „prezydent zrobiła” itd. itp.

W niektórych sytuacjach użycie feminatyw może być nawet uznane za przejaw swego rodzaju arogancji lub dyskryminacji wobec osób niebinarnych. Bo dlaczego oni mają być pomijani w tym rzekomym „wyrównywaniu pozycji” ?
Tylko dlatego, że w ich przypadku brak jest językowego rodzaju? To może język powinien stworzyć kolejny rodzaj?

Dlatego pamiętajmy – prosto, naturalnie, niedyskryminacyjnie i neutralnie płciowo jest używanie form męskoosobowych obejmujących wszystkich ludzi bez względu na ich płeć. Szczególnie w sytuacjach gdzie nie ona się liczy a kompetencje.

ps
Zdjęcie autorstwa Alicji, nie moje.

Jedna myśl na temat “Feminatywy, czyli ZŁO.

Odpowiedz